Zachariasz w świątyni



Chyba go rozumiem
Wstajesz rano
Robisz swoje
Bez pasji
Bez nadziei
Rozumnie i z wiarą
Ale bez radości
bez szansy na radość
I choćby anioł z nieba
zwiastował ci szczęście
stary
stary
człowieku
jak mógłbyś mu uwierzyć?

Lepiej zamilknij
nim zgrzeszysz językiem
wypowiadając swoją beznadzieję
Zamilknij
jeśli nie z własnej woli
 - anioł ci pomoże

Nic już nie mów
do dnia
gdy swojemu szczęściu
nadasz imię usłyszane
od anioła
.
.
.
por. Łk 1

19 grudnia 2013

Łódź - moja nowa miłość. Jeszcze nieopierzona ;)

Komentarze

  1. A ja zastanawiałem się jeszcze ile w tym było strachu.
    Pewnie pogodził się już z tym co miał, powoli czekał na koniec, a tu niespodzianka. Na koniec ma początek :)

    Błogosławionego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja życzę doczekania do Świąt, czyli do nowego początku. :)

      Usuń
  2. Ciary...
    Szczerze mówiąc historia Zachariasza i Elżbiety, podobnie jak Abrahama i Sary, należą do moich ukochanych. Nawet jeśli jest szaro i smutno, to dobrze pamiętać, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. I że najlepsze często zostawia na koniec. :)

      Usuń
  3. Podoba mi się! Mary Christmas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrego czasu okołoświątecznego życzę :)
      Jak mawia klasyk: "Bóg jest dobry".

      Usuń

Prześlij komentarz