Nie muszę żyć

Już miałam nie napisać posta pod tym tytułem. No bo, naprawdę, po co takie tematy? Nie ma co… ekshibicjonizm jakiś... Aż tu mi Edek ni stąd ni zowąd wtrąca coś w stylu:
- … jak przeżyję.
- Przeżyjesz. Musisz żyć.
- Nie muszę żyć.

Jakby z głowy  mi wyjął.



***

Istnienie nie ma sensu. Robienie czegokolwiek nie ma sensu. Perspektywa jeszcze kilkudziesięciu lat tej udręki doprowadza cię do rozpaczy. Jedyne co cię powstrzymuje od skończenia z tym, to wykuta w dzieciństwie formułka: dusza ludzka jest nieśmiertelna. A więc pułapka. Wiesz, że nawet nie możesz przestać istnieć. Nikt cię nie spytał, czy się zgadzasz. Bóg cię stworzył i przepadło. Musisz być, być bez końca – czy tego chcesz, czy nie. A nie chcesz.





Znasz to uczucie? Nie? To dobrze. Nikomu nie życzę.


Ale, jeśli chodzi o mnie samą, nie żałuję, nie. Cieszę się, że nikomu wtedy nie przyszło do głowy poprawiać mi humor tabletkami. Naprawdę jestem wdzięczna mojemu nieuświadomionemu otoczeniu, które nie rozumiało, co się ze mną dzieje.  Był to bezcenny czas mierzenia się ze śmiercią i z Bogiem. Jak to się mówi: na progu życia.

Co mnie wyprowadziło z tego stanu?

Bóg. Tylko On.

Pomińmy szczegóły, nie o nie chodzi. Dochodzimy do punktu, kiedy widać dwa wyjścia z sytuacji. Pierwsze – wypróbowane przez Judasza (Mt 27, 5). Zabić ciało? Bez sensu. Chociaż nie znałam jeszcze tego wiersza Twardowskiego:

Powiesił się, bo myślał, że już nic nie będzie
patrzy a tu święci tłoczą się w ogonku
znowu dudki wykrzywione czajki
mamusie lub inaczej niezapominajki
śmierć to nie dziura tylko życie dalej
chciał uciec od wszystkiego a wszystko zostało
stół talerz łyżki tuż przy barszczu rzepka
spokój jakby tego lata powiodły się pszczoły
pani co w późnym wieku nie straciła cnoty
(wciąż dwie samotności bronią się nawzajem)
świeci jak lichtarzyk solidnej roboty
jeszcze obłoki gołe podfruwajki
Anioł Stróż zaczął mówić w tej podniosłej chwili
- mój synku powieszony aleś się pomylił
 

Nie znałam tego wiersza, ale wiedziałam, że tak jest. Bez sensu zabijać ciało, kiedy to przecież dusza boli. Zdolność logicznego myślenia jest bezcenna. Polecam.

Ale co w takim razie można zrobić?

Pewnego dnia, a było to, pamiętam, na jakiejś stacji kolejowej, chyba w Dębicy, gdzie czekałam na przesiadkę, nucąc bezmyślnie i nieudolnie pod nosem: „Żyję nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20) powoli zaczęłam rozumieć. Nie muszę żyć. Nie muszę zajmować się swoim życiem, rozwijaniem talentów, nie muszę planować, realizować, obawiać się. Nie muszę, skoro nie chcę, skoro nie potrafię. Paweł proponuje mi swoje rozwiązanie. Mogę ustąpić miejsca Chrystusowi. Mogę zaproponować Jemu, żeby zagospodarował tę przestrzeń, którą w świecie zajmuje moja osoba. 

Jak to zrobić?

Jeszcze dokładnie nie wiem. Próbuję od lat.

Sens jest.



Komentarze

  1. "Zdolność logicznego myślenia jest bezcenna" - z tym priorytetem mógłbym polemizować. To prawda, że zdolność logicznego myślenia pomaga przetrwać w dżungli, jednak w dziedzinie wiary może utrudniać, czy nawet przeszkadzać. Jeśli zamierzasz ustąpić miejsca Chrystusowi, który przychodzi jako Inny, to nie dziwię się, że próbujesz od lat... Gdzie tu sens logika?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za opinię, choć wydaje mi się pochopna. Po pierwsze: myślenie jest w wierze niezbędne. Po drugie: nie mówię, że nie wiem w ogóle, jak to się robi, tylko, że nie wiem w pełni. Ale jeżeli nie znasz tego stanu, o którym napisałam na początku, to raczej nie zrozumiesz zakończenia. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Myślenie jest niezbędne, ale niewystarczające, chodzi o jego przekroczenie we właściwym czasie, ale skoro wiesz prawie wszystko, to i ja znam "ten stan" i rozumiem zakończenie. Pozdrawiam

      Usuń
  2. Aż myślałem, że piszesz o mnie, choć zapewne mnie nie znasz. Ja mam inny punkt widzenia. Lubię coś robić, jakieś pasje, a skoro w końcu odprawią mi pogrzeb wykorzystuje każdy dzień na maksa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście, to był inny Edward. :) Miło mi cię poznać, człowieku o takim imieniu..
    Życie w Chrystusie też jest życiem na maksa. Ja tylko nie umiem (a może i nie chcę) mówić wszystkiego na raz. Rzeczywistość jest tak bogata...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz