Awantura o dynię

Nie, nie pomyliłam dat. To nie miał być tekst na Halloween, które za miesiąc zacznie dzielić użytkowników Internetu. To jest tekst z okazji liturgicznego wspomnienia św. Hieronima przypadającego równo miesiąc wcześniej, czyli 30 września.

Na pewno znacie Księgę Jonasza, prawda? Pamiętacie roślinę, która pod koniec opowieści wyrosła nad rozżalonym prorokiem? Użyte tu hebrajskie słowo „kikajon” tłumaczymy jako rycynus lub rączniak. Komu ta nazwa nic nie mówi, otwiera wikipedię i po chwili już jest mądry.

Jednak dawniej tak nie było. Roślina, o której mowa, występująca powszechnie na Bliskim Wschodzie, była nieznana w Europie i w związku z tym nie miała tu swojej nazwy. Tłumacz Pisma Świętego miał do wyboru dwie możliwości: albo przytoczyć nazwę w oryginalnym brzmieniu i tak pozostać wiernym oryginalnemu tekstowi, albo zastąpić ją nazwą rośliny o podobnych cechach, znanej odbiorcom żyjącym w greckorzymskim kręgu kulturowym. Zasadniczo wybierano drugą opcję.

I właśnie dlatego w Septuagincie, najstarszym tłumaczeniu na grecki, czytamy:

„Jonasz wyszedł z miasta i zatrzymał się nieopodal niego. Zrobił sobie szałas i siedział pod nim w cieniu, czekając na to, co się stanie z miastem. Pan rozkazał pędowi dyni wczołgać się nad głowę Jonasza, aby jego głowa była w cieniu i by cieniem złagodziła mu udrękę. I rzeczywiście Jonasz bardzo się ucieszył z powodu tej dyni. Jednak przed brzaskiem następnego dnia Pan rozkazał robakowi uszkodzić tę dynię, aby uschła. Kiedy słońce wzeszło, Bóg rozkazał wiatrowi, aby przyniósł żar i spiekotę. Słońce piekło Jonasza w głowę, tak że osłabł i dość miał życia. Powiedział wtedy: „Wolałbym umrzeć niż żyć”. Wtedy Bóg zapytał Jonasza: „Czy bardzo ci przykro z powodu tej dyni?” Odpowiedział: „Przykro mi jest tak bardzo, że myślę o śmierci”.
(Jon 4, 5-9; LXX, tłum. Remigiusz Popowski SDB)

Dynia - taki obraz mieli w wyobraźni chrześcijanie pierwszych wieków. Jednak Hieronim w swoim tłumaczeniu, które później stało się obowiązujące w całym Kościele, wybrał inny zastępnik, mianowicie bluszcz. Wkrótce biskup Hippony poinformował go, jakie były tego skutki:

„I tak, gdy pewien brat nasz, biskup, wprowadził w kościele, gdzie jest przełożonym, czytanie twojego tłumaczenia, przeczytał raz pewne miejsce u Proroka Jonasza, inaczej przez ciebie oddane, niż przekazała tradycja i wszyscy od dawna znali na pamięć. Powstało takie zamieszanie wśród ludu, zwłaszcza gdy Grecy podnieśli krzyk i oszczercze zarzuty o sfałszowanie, że biskup był zmuszony – a było to w mieście Oea – zażądać świadectwa Żydów. Ci zaś, z nieświadomości czy też ze złośliwości, odpowiedzieli, iż w kodeksach hebrajskich jest to, co zawierały zarówno kodeksy greckie jak i łacińskie. Czy trzeba jeszcze coś dodawać? Zmuszony był ów biskup poprawić rzekomy błąd...”




Hieronim miał swój charakter, który najlepiej można poznać z listów, a napisał ich ogromną ilość. Pewien fragment adresowany do zaprzyjaźnionego mnicha brzmi:

"Dziesięć już - o ile się nie mylę - listów, pełnych uszanowania i próśb, do ciebie posyłałem, a ty ani mruknąć nie raczysz i gdy Pan rozmawia ze sługami, ty, brat, nie rozmawiasz z bratem. (...)
Wierz mi, że gdybym czuł mniejszy respekt wobec swojego rylca, takich bym ci nasypał, urażony, wyrazów, że byś mi zaczął odpisywać nawet w gniewie."

Podobny ton pojawia się w korespondencji z Augustynem, między innymi wtedy, gdy ten nakłaniał go do zmiany zasad przyjętych w pracy nad Biblią. Konfliktów Hieronim się nie bał, a dobre rady ze strony osób nie dość kompetentnych budziły w nim co najwyżej irytację, więc dalej robił swoje po swojemu. I odtąd kolejne pokolenia chrześcijan aż do dwudziestego wieku czytały:

„I zgotował Pan Bóg bluszcz i wyrósł nad głową Jonasową, aby był cieniem nad głową jego i zasłaniał go; bo się był upracował, i radował się Jonas z bluszczu weselem wielkiem.”
(Jon 4, 6; Biblia Wujka)


***

Nie mam pointy. Po prostu lubię tę historię. Jest dla mnie jednym ze świateł w zamęcie kościelnych awanturek o "zawsze tak było", "nigdy tak nie było" oraz "i komu to przeszkadzało". Był czas dyni i minął. Był czas bluszczu i minął. Obecnie mamy czas rycynusa.


***


Dużo więcej szczegółów znajduje się w artykule:
Krzysztof Morta, BLUSZCZ KONTRA DYNIA, CZYLI TRUDNE POCZĄTKI WULGATY



Komentarze