O pożytkach z czytania prozy Jane Austen

„Za każdym razem, gdy czytam „Dumę i uprzedzenie”, mam ochotę ją [Jane Austen] wykopać i walnąć w czaszkę jej własną kością piszczelową.”

(Mark Twain, Letter to Joseph Twichell, 13 September 1898)

Dlaczego, panie Twain?

Dlaczego wciąż od nowa zaczynasz czytać tę książkę?

Bo ja na przykład też ostatnio wróciłam do tej historii. Coś pchało mnie do zagłębienia się w niej głęboko, głęboko. Oczywiście chodzi przede wszystkim o książkę, choć ekranizacja Joe Wrighta z 2005 roku jest cudowna i przepięknie wykorzystuje możliwości ruchomego obrazu. Ale film musi mieć odpowiednią dynamikę i nie ma tam za wiele miejsca na dłuższe pogawędki czy dzielenie się przemyśleniami, spostrzeżeniami i niewyrażonymi uczuciami w listach do przyjaciółek. I chyba naprawdę trudno byłoby pokazać, co dzieje się w głowie panny Bennet, gdy w parku Rosings codziennie natyka się na tego okropnego pana Darcy’ego, pomimo że jasno mu powiedziała, że to jest jej ulubione miejsce.


Więc wróciłam do Jane Austen i absurdalnie okrężną drogą doszłam do tego, co dotychczas mi - nie wiedzieć czemu - skutecznie umykało: ona była chrześcijanką. Córką pastora Kościoła Anglii, wnuczką pastora, siostrą rodzoną dwóch. Jej wujkowie, ojciec chrzestny, nawet narzeczony jej siostry – byli duchownymi. Cotygodniowe nabożeństwa i codzienna modlitwa były dla niej normą. Zachowało się kilka ułożonych przez nią modlitw. Traktowała sprawy wiary naprawdę serio, nawet jeśli czasem śmiała się z duchownych.

Jej powieści pełne są młodych panien zajętych kupowaniem wstążek i grą na klawikordzie, zorientowanych na to, by się dobrze wydać za mąż. Tak. Jednakże Austen uporczywie pyta: co to znaczy „dobrze” wyjść za mąż? Skąd wiadomo, kto będzie dobrym mężem? To najważniejsza, strategiczna decyzja w życiu młodej kobiety, wymagająca przede wszystkim ogromnej rozwagi. Jane Austen zgodziłaby się z opinią Lady Chapone, że małżeństwo ma być przyjaźnią na całe życie, a przyjaciół trzeba sobie dobierać według ścisłych kryteriów. Błędem byłoby poleganie na zmysłowym lub emocjonalnym zauroczeniu. Można by postawić tezę, że Austen uprzedziła Maxa Schelera w teorii, że uczucie jest odpowiedzią na wartość.

Więc jaki jest ten prawdziwie męski mężczyzna, którego warto poślubić? W „Dumie i uprzedzeniu” znajdujemy cały poczet mniej lub bardziej udanych kawalerów, którym „brak do szczęścia tylko żony”. Poznajmy ich.


PASTOR WILLIAM COLLINS

Młodzieniec dwudziestopięcioletni, który niedawno objął parafię wraz z porządną plebanią, przyszły spadkobierca domu Bennetów. Z obu tych powodów przybywa z propozycją poślubienia którejś z pięciu córek pana Benneta. To naprawdę dobry plan, korzystny dla obu stron, i z pewnością by się udał, gdyby pan Collins nie grzeszył głupotą. To jego główna wada. Pewnie przez to przychylność Lady Katarzyny de Bourgh uderzyła mu do głowy tak, że jej opinia jest dla niego jak wola Boża.

Ważne pytanie: co czytuje pan Collins? Sam przyznaje, wzdrygając się, że unika powieści. Gdy więc poproszono go o czytanie na głos w salonie, wybrał „Kazania do młodych kobiet” Jamesa Fordyce’a. Jak to o nim świadczy? Dość powiedzieć, że inna XVIII-wieczna brytyjska autorka, Mary Wollstonecraft, stwierdziła, że ideał kobiety, jaki wyłania się z Kazań Fordyce’a, to „portret niewolnicy domowej” traktowanej z "protekcjonalną czułością". Słaby wstęp do oświadczyn, trzeba przyznać.

Jeśliby jednak chcieć przymknąć oko na te wady pana Collinsa (ale tego akurat Elżbieta Bennet zupełnie nie potrafi zrobić), w głębi jest to przecież dosyć poczciwy chłopak. Znamy pewną baśń angielską (przytaczałam ją TU), gdzie bohaterka decyduje się poślubić wiejskiego głupca, bo ponoć tacy są dobrymi mężami. Baśń ta niesie taki morał, że jedyne lekarstwo dla głupca to taka żona, która ma dość rozumu za dwoje. Podobnie i naszym głupcem zaopiekuje się niezbyt ładna, lecz mądra i przenikliwa Charlotta Lucas. Jeśli pan Collins pozwoli jej sobą pokierować, możemy uznać, że znalazł swoja kwartę rozumu i wygrał życie.


PUŁKOWNIK GEORGE WICKHAM

Wickham jest serdeczny, pogodny i szarmancki. W jego życiu też pojawia się marzenie o kościelnej karierze, obiecanej przez starego pana Darcy’ego, a zablokowanej przez młodego (punkt dla niego). Wszyscy oprócz Darcy'ego nabierają się na urok osobisty Wickhama. W rzeczywistości jest on nieprzeciętnym oszustem i manipulantem.

G. K. Chesterton napisał: „Pan Wickham należał do tych niezwykle groźnych ludzi, którzy kłamią, mówiąc prawdę. […] po prostu powiedział dziewczynie, jakby niechętnie, że stary pan Darcy obiecał mu utrzymanie w Kościele i że młody pan Darcy nie zrealizował tego planu. Było to prawdą w pewnym sensie; każdy mógłby w to uwierzyć; większość ludzi by w to uwierzyła, jeśliby opowiedziano to ze skromnością i powściągliwością.” Wickhamowi nigdy nie wymknie się żaden szczegół tej historii, który mógłby rzucić złe światło na jego osobę. I nigdy byśmy nie dowiedzieli się nic więcej, gdyby Elżbieta przypadkiem nie sprowokowała Darcy’ego do ujawnienia faktów rzucając mu fałszywe oskarżenie.

Gdy potem dziewczyna analizuje, jak powzięła głębokie przekonanie o nadzwyczajnej dobroci i szlachetności Wickhama, nie potrafi sobie przypomnieć żadnego czynu, który by za tym przemawiał. Wszystko, co o nim myślała, było tym, co on sam jej o sobie powiedział. Podobnie wiele jej przekonań o Darcy’m było opartych na tym, co sprytnie podsunął jej Wickham. To dla niej dobra lekcja, upokarza ją uświadomienie sobie, jak łatwo można było zagrać na jej uprzedzeniach.

Ostatecznie czarujący Wickham poślubia pod przymusem uwiedzioną uprzednio najgłupszą dziewczynę w hrabstwie, po czym wkrótce zyskuje dwóch majętnych szwagrów, w tym samego Darcy’ego. Czyli jak zwykle spada na cztery łapy.


CHARLES BINGLEY

„Jest taki, jaki powinien być młody człowiek. Rozsądny, pogodny, żywy” – zachwyca się Jane Bennet. Nie szkodzi nawet, że niezbyt wiele czyta, Elżbieta łaskawie pozwala swojej siostrze go lubić. Jest wystarczająco przystojny i bogaty, a przede wszystkim poważnie zakochany w Jane. Pierwszy raz tak poważnie zakochany. Według mądrzejszych ode mnie Bingley jest ideałem mężczyzny XVIII wieku: doskonale odnajduje się w salonie i na sali balowej. Chętnie tańczy, a to nie taki łatwy sposób spędzania czasu: jakieś pół godziny uprzejmej konwersacji z dziewczyną pod okiem całego miasta, a nie pomyl przy tym kroków. Bingley lubi ludzi i natychmiast się zaprzyjaźnia z każdym, kogo spotka, jego szczerość wzbudza powszechną sympatię.

Niestety gorsza strona tej jego miękkości, to uległość wobec otoczenia; Bingley polega na Darcy’m, swoim przyjacielu, nie tylko w interesach, ale i w sprawach sercowych. Ale wybaczmy mu, ma dopiero 22 lata. Może z wiekiem nabędzie więcej wiary we własny osąd. 

Tak czy owak to będzie najczulszy mąż dla łagodnej, mądrej Jane: „Oboje jesteście tak ustępliwi, że nigdy nie podejmiecie żadnej decyzji, tak łatwowierni, że cała służba będzie was oszukiwać, i tak hojni, że zawsze będziecie żyć ponad stan” – podsumowuje tato Bennet.


PUŁKOWNIK FITZWILLIAM

Prawdopodobnie zna Darcy'ego lepiej niż ktokolwiek z bohaterów powieści. Jest jego kuzynem, o jakieś dwa lata starszym. Poza tym jest wyluzowanym, sympatycznym gościem. Natychmiast łapie dobry kontakt z Elżbietą i świetnie im się razem rozmawia. Lojalnie (wobec kogo?) informuje ją jednak, że poślubić może tylko pannę z odpowiednim posagiem. Ciekawe: potrafi powiedzieć kobiecie, że jest poza jego ligą, nie obrażając jej. (Panie Darcy, dlaczego ty nie umiałeś?) Osobiście sądzę, że pułkownik przyjechał do Rosings Park po to, by patronować zamiarom kuzyna wobec panny Bennet. Albo przynajmniej przypatrzeć się uważniej, co się z nim dzieje. Znał go na tyle, żeby widzieć takie rzeczy. 

Na marginesie: mężczyzna szukający bogatej żony otrzymuje od Elżbiety tylko jeden mały przytyk: „Powiedz mi pan, proszę, jaka jest przeciętna cena młodszego syna lorda?”, nie pogarsza to jednak ich relacji. Natomiast Charlotta poślubiająca Collinsa po to, aby mieć w końcu własny dom, rozczarowuje Elżbietę tak głęboko, że ich przyjaźń nigdy już nie będzie taka sama. Czy to nie podwójne standardy?

Nie wiemy jak potoczyły się losy pułkownika, ale życzmy mu jak najlepiej.


A teraz już przejdźmy do właściwego ideału. 

FITZWILLIAM DARCY

(tak, on ma na imię tak, jak rodzina jego matki na nazwisko; nie pytajcie, to podobno jakiś zwyczaj angielskich wyższych sfer)

„Fakt, że pułkownik Fitzwilliam często śmiał się ze sztywności kuzyna, wskazywał, iż pan Darcy musi być na ogół inny” – rozumuje Charlotta Collins goszcząca regularnie obu dżentelmenów w swoim saloniku w okresie wielkanocnym. Problem w tym, że ani Charlotta ani Elżbieta nigdy dotąd nie widziały go innego.

Jak się prezentuje Fitzwilliam Darcy pannie Elżbiecie Bennet?

PRZYSTOJNY. Pojawia się młody (27 lat), wysoki, bogaty i piękny. Niektórym to by wystarczyło, żeby zacząć romantyczną opowieść, ale tę pisze humorystka Jane Austen. Nadaje więc Darcy’emu pewne cechy bohatera bajronicznego (film z 2005 ładnie to wydobył), a potem je wyśmiewa. Darcy jest wyalienowany i nieco ponury, za nic ma oczekiwania społeczne (zwłaszcza te ze strony ludzi niższego urodzenia, hehe), niechętnie rozmawia i prawie nie tańczy. Jak Bingleya wszyscy spontanicznie lubią, tak Darcy z łatwością wszystkich do siebie zraża. Wyobcowany indywidualista jest w istocie napuszonym zarozumialcem. Autorka postanawia, że długo nikt go nie polubi, a największym jego antagonistą będzie najfajniejsza (nie najładniejsza, ten tytuł należy do jej siostry) dziewczyna w okolicy Meryton. Jego uroda pozostanie bez znaczenia.

/Teksty memów na ogół nie są cytatami znikąd. Są żartem. Tu: "Jestem czajniczkiem."/


MĄDRY. Trochę lepiej poznajemy go w Netherfield. Podczas kilkudniowej obecności Elżbiety w domu Bingleya towarzystwo zebrane w salonie gra w karty, muzykuje, czyta lub rozmawia. Darcy prezentuje się jako człowiek zdyscyplinowany w myśleniu. Ma wyrobioną opinię na wiele tematów. Bez trudu dowodzi swoich racji. Pisuje solenne listy, z namysłem, choć według Bingleya „zbyt uporczywie szuka jak najdłuższych słów”. (Uwaga: Darcy pozwala z siebie żartować. )

 „Jestem całkowicie utwierdzona w przekonaniu, że pan Darcy nie ma żadnych wad. Sam się do tego otwarcie przyznaje” – kpi Elżbieta, jak ojciec cięta na ludzkie śmieszności. „Nie – zaprzeczył Darcy – Do tego nie pretendowałem. Mam wiele wad, myślę jednak, że nie są to wady umysłu.” Darcy naprawdę jest mądry i jest to jeden z powodów jego dumy.

Wspomnijmy o pewnej delikatnej kwestii. Otóż już wtedy Elżbieta „pociągała go bardziej niż tego chciał” (ona tego nie wie, ale czytelnik tak, narrator się wygadał), szybko więc podjął rozsądną strategię unikania interakcji. Nic mu to nie pomogło, jak wiadomo. Jednakże fakt, że nie chciał pannie zawracać sobą głowy, skoro nie miał wobec niej poważnych zamiarów, wart jest odnotowania.

/Elżbieta: cała piękna. Darcy: o nie, jak to możliwe, że lubię biednych./


UCZCIWY. Następna odsłona ma miejsce wiosną w Rosings Park. Darcy pisze do Elżbiety, by odnieść się do oskarżeń w sprawie Wickhama, i odwołuje się do jej poczucia sprawiedliwości. Wchodzimy na obszar etyki. Elżbieta nie od razu chce mu wierzyć, wolałaby mieć powody, by podsycać w sobie gniew, ale w końcu musi sama przed sobą przyznać, że Darcy jest moralnie bez zarzutu. Wstyd, jaki w związku z niesprawiedliwym osądem przeżywa ona sama, byłby wart osobnego przedłożenia.

Elżbieta zaczyna darzyć go szacunkiem, jednakże daleko jej do zakochania, bo choć pan Darcy jawi się teraz jako niemal posągowa doskonałość, to nadal oprócz słynnych dziesięciu tysięcy rocznie nie ma w nim nic pociągającego. Wciąż jest usztywniony poczuciem własnej godności. Brakuje mu tej bezinteresownej uprzejmości, która powinna cechować dżentelmena, i dzięki której ludzie mogliby po prostu czuć się dobrze w jego towarzystwie.

/- Nazwałeś mnie biedaczką i powiedziałeś, że moja rodzina jest haniebna. - Ale powiedziałem, że cię kocham, kochana/


UPRZEJMY. Owszem, Darcy potrzebował solidnego kopniaka, żeby zwrócić uwagę na ten problem. Gdy jednak go otrzymał, jego intelekt i zmysł moralny, zadziałały jak należy. Dostrzegł swoją arogancję, uznał ją za fakt i zaczął nad nią rzetelnie pracować. Co jest ważne: on nie zmienia się dla kobiety (ta znajomość jest już zakończona w jego przekonaniu), zmienia się, bo uznał to za słuszne. To odróżnia go od naturalnie miłego Bingleya, który spełnia oczekiwania otoczenia i poddaje się sugestiom bez większej refleksji.

Kiedy pewnego letniego dnia Darcy niespodziewanie widzi Elżbietę z wujostwem (mieszczanie!) przed swoim domem w Derbyshire, mimo zmieszania natychmiast wykorzystuje szansę, by zaprezentować swą nową umiejętność.

„Już to, że się do niej odezwał, było samo w sobie zdumiewające, a na dodatek ta uprzejmość, te zapytania o zdrowie rodziny! Nigdy jeszcze nie widziała go tak bezpośrednim, nigdy nie mówił tak uprzejmie jak teraz.” Elżbieta spodziewa się, że to chwilowe, to się na pewno zaraz skończy, Darcy powróci do swego zwykłego tonu, obrazi jej wuja i ciotkę, zrobi pogardliwą minę. Ale nie. Spędzają razem sporo czasu i państwo Gardiner są kompletnie oczarowani: „Doskonale wychowany, grzeczny i skromny – stwierdził wuj.” 

Jaka różnica w stosunku do opinii jaką zyskał sobie w Meryton!

Teraz, kiedy stał się wreszcie taki ludzki i fajny, Elżbieta może zacząć go lubić oraz żałować, że odrzuciła oświadczyny takiego wspaniałego człowieka (cóż, nie był taki, kiedy go odrzucała). Lecz jego portret nie jest jeszcze skończony.

/Plan B: 1. Znaleźć tę kokietkę Lidię, zapłacić za jej ślub i wszystko. 2. Pojednać jej siostrę z moim przyjacielem (który opuścił ją przeze mnie). 3. Wykorzystać fakt, że moja ciotka upokorzyła ją bardziej niż ja, żeby ją przeprosić i powiedzieć, że ją kocham, kocham, kocham./

WIELKODUSZNY. List do Elżbiety pan Darcy zakończył zdaniem: „Dodam tylko - niech cię Bóg błogosławi” i to jest takie poruszające – dla mnie i dla niej też. Ona określi to później jako „czyste miłosierdzie” z jego strony. Potrafił się na nie zdobyć mimo wielkiego rozgoryczenia. A to tylko mała zapowiedź tego, do czego jest zdolny.

Oczywiście ta jego cecha ujawnia się najpełniej w obliczu skandalu z Lidią. Podczas gdy pan Collins nieproszony doradza panu Bennetowi zerwanie wszelkiego kontaktu z niemoralną córką („Tak oto wygląda, w pojęciu pana Collinsa, chrześcijańskie przebaczenie” – komentuje Bennet), Darcy robi coś dokładnie przeciwnego: odnajduje Lidię w Londynie i próbuje nakłonić, by wróciła do domu. Gdy to się nie udaje, wdraża plan B i ponosząc znaczne koszty doprowadza do jej ślubu z Wickhamem. A wykorzystując dobre stosunki z wujem dziewcząt, panem Gardinerem, ustawia wszystko tak, by nikt nie poczuł się zawstydzony ani zobowiązany jego interwencją. Jasne, że kieruje nim troska o Elżbietę i jej dobre imię, a jednak nie myśli wcale, żeby coś u niej przy tej okazji ugrać. Prawdziwy dżentelmen jest honorowy i bezinteresowny.

Uczucie Elżbiety wyrasta z wdzięczności i podziwu. Ona kocha najpierw wartości, które w nim odnajduje i dlatego może pokochać jego. 

Możemy się domyślać, że Darcy od dzieciństwa inwestował w swój rozwój. Świat i pozycja wymagały od niego bardzo wiele. To wspaniałe widzieć go w tym procesie, jako człowieka, który potrafi dokonać autorefleksji, przyznać się do winy i poprawić się, a także skutecznie wziąć sprawy w swoje ręce, by naprawić wokół siebie to, co wcześniej popsuł.

Takiego bohatera stawia przed nami Jane Austen, takiego od dwustu lat kochają kobiety. 

Ktoś napisał na forum internetowym: „dwieście lat później świat nadal jest pełen facetów, którzy myślą, że są panem Darcy’m, podczas gdy w rzeczywistości są panem Collinsem.” Och. 

/Komplementy, jakich chcę: Oczarowałaś moje ciało i duszę, i kocham, kocham, kocham cię. Jakie otrzymuję: Jak doskonale ugotowane ziemniaki, od lat nie jadłem tak wzorowego warzywa./

Ale i Darcy ma swoje wymagania wobec kobiet. Rozmowa o wykształceniu, accomplishment, pokazuje jak wysoko jest umieszczona poprzeczka:

„Kobieta powinna posiąść dogłębnie muzykę, śpiew, rysunek, taniec i języki nowożytne” – wymienia Karolina Bingley. O Elżbiecie wiemy, że gra i śpiewa na tyle nieźle, że ludzie lubią jej słuchać, rysować nie umie wcale, tańczy chętnie. Co do języków – nie wiadomo. Nie była nigdy zagranicą, ale skoro dużo czyta, można sądzić, że czytała książki nie tylko w ojczystym języku. Zresztą nie zapominajmy, że ma dopiero 20 lat, ma jeszcze szansę posiąść kilka umiejętności, jeśli zechce.

„Poza tym w jej sposobie bycia, chodzeniu, brzmieniu głosu powinno być coś…” Nie wiadomo dokładnie, co Karolina ma na myśli, grunt, że ona wie. Na końcu odzywa się on: 

„Wszystko to musi posiąść – rzekł Darcy – a do tego musi dodać jeszcze coś bardziej istotnego doskonaląc swój umysł przez różnorodną lekturę.”

Wyrażenie użyte przez Darcy’ego „the improvement of her mind” nasuwa na myśl popularne dzieło z tamtego czasu „Listy o doskonaleniu umysłu adresowane do młodej damy” autorstwa Lady Hester Chapone. Pisma te są przeciwieństwem Kazań Fordyce’a preferowanych przez Collinsa. Wspomniana wyżej Mary Wollstonecraft, filozofka i obrończyni praw kobiet, uznawała „Listy…” za warte pochwały, a niewiele z tego typu poradników raczyła pochwalić.

Darcy mając pod opieką nastoletnią siostrę powinien się orientować w temacie programów kształcenia panien. Ale na razie tyle o tym.

/Zdjęcie z planu filmowego; "Duma i uprzedzenie" 2005; reżyser Joe Wright pomiędzy parą głównych aktorów/

No więc taką to katechezę przedmałżeńską napisała światu córka Wielebnego George'a Austena: dobre małżeństwo możliwe jest między ludźmi szlachetnymi, kochającymi wyższe wartości. Takiego męża radzi szukać. Taką żoną radzi być.

 Jeśli chodzi o pytanie skierowane na początku do Marka Twaina o powody, dla których ciagle chcemy czytać Jane Austen, dobrą odpowiedzią będzie następujący cytat:

"[Austen] Wyznaje chrześcijańską tradycję obiektywnej moralności, która naucza, że człowiek potrafi poznać, co jest słuszne, i że mamy wolność wyboru. I to właśnie akceptacja obiektywizmu moralnego jest jednym z powodów, dla których czytamy jej powieści, tworzymy nowe adaptacje filmowe i dyskutujemy o jej zgłębianiu starożytnych tradycji cnoty. […] Chcemy żyć w świecie, w którym głębokie wybory moralne dotyczące tego, jak ludzie powinni postępować, są – choć nie zawsze łatwe – jasne.” 

[Haley Stewart, Jane Austen: christian artist, humorist and philosopher]

 

Kilka linków do tekstów o Jane Austen

https://www.wordonfire.org/articles/fellows/jane-austen-christian-artist-humorist-and-philosopher/

https://www.catholicculture.org/commentary/g-k-chesterton-jane-austen-and-politicians/

https://cfc.sebts.edu/faith-and-books/persuaded-by-grace-jane-austens-faith-beyond-her-novels/

https://www.jasna.org/persuasions/printed/number16/stovel.htm

https://heirsandsuccesses.com/2015/10/25/pride-prejudice-entailed-land/



Modlitwa Jane Austen

Ponad wszelkie inne błogosławieństwa, o Boże, 

dla nas samych i dla naszych bliźnich, 

błagamy Cię, 

abyś ożywił w nas poczucie Twojego miłosierdzia w odkupieniu świata, 

wartość świętej religii, w której zostaliśmy wychowani, 

abyśmy przez własne zaniedbanie nie zaprzepaścili zbawienia, które nam dałeś, 

ani nie byli chrześcijanami tylko z nazwy. 

Wysłuchaj nas, Boże Wszechmogący, 

przez wzgląd na Tego, który nas odkupił i nauczył nas tak się modlić.

 






Komentarze