- Jak to? Siostra nie ma szkaplerza?
- Nie mam szkaplerza, bracie. Ja mam tylko chrzest.
Chwilka zawieszenia. Załapie, nie załapie? Załapał.
- Siostro, tylko (!) chrzest?
- Yhy. A nie, przepraszam. Jeszcze „mam” bierzmowanie.
- O, ma siostra bierzmowanie? Bo my tu obstawialiśmy, że
bierzmowania to siostra nie ma.
Złośliwcy.
Dla mniej wtajemniczonych już redaguję słownik.
CHRZEST to tajemnicze wydarzenie, które sprawia w człowieku
istotną – to znaczy dotyczącą istoty – przemianę. Staje się dzieckiem Boga
i otrzymuje dostęp do wszelkich mocy potrzebnych, by z Niebieskim Ojcem żyć w jak
największej bliskości i by umieć kochać ludzi, jak Boży Syn. Dokonuje się to dzięki
prostemu obrzędowi obmycia wodą, któremu towarzyszą odpowiednie słowa.
SZKAPLERZ natomiast to szczególny rodzaj odzieży. Dzięki
obietnicy danej onegdaj przez Maryję angielskiemu karmelicie, Szymonowi
Stockowi, stał się znakiem bliskiej relacji z Matką Bożą. Wyrazem ufnego oddania
się pod Jej opiekę. A także symbolem przywilejów, które z tym oddaniem się
wiążą. Po więcej danych odsyłam na stronę szkaplerz.pl.
Istnieje wersja makro szkaplerza: to pas materiału osłaniający
całą sylwetkę – jak fartuch, który jest jego przodkiem – noszony przez
zakonników (nie wszystkich) na wierzchu całego stroju. Istnieje też wersja
mikro: dwa małe kawałki brązowego materiału połączone tasiemką. Na jednym z
tych kawałków znajduje się wizerunek Maryi, na drugim – Jezusa Chrystusa. I tu
się zaczyna moja refleksja.
Bo niedawno wpadł mi w ręce taki oto znoszony szkaplerz. Ktoś go
zgubił chyba albo wymienił na nowy. Przyjrzyjcie się: jest „pomylony”. Nie ma
na nim Maryi.
To mi się skojarzyło z sytuacją sprzed kilku lat. Dostałyśmy
dużą ilość obrazków prymicyjnych od znajomych świeżo upieczonych księży. Od
każdego kilka. Siedziałyśmy sobie we trzy wybierając obrazki, które każda z nas
chciałaby zatrzymać. Na koniec spojrzałam na swoją kolekcję i zdziwiłam się:
- Wybrałam same z Panem Jezusem. Żadnych z Matką Bożą, ani ze
świętymi patronami. Myślicie, że jestem dziwna?
O tym właśnie pomyślałam przyglądając się temu szkaplerzowi
z podwójnym Panem Jezusem.
A następnie urzekło mnie to odkrycie: Maryja jest mądra
prostą mądrością matek. Nie zależy Jej na lansowaniu swojego wizerunku. Jej zależy,
żeby dzieciaki były porządnie ubrane i bezpieczne. Nie żeby się w Nią
wpatrywały, tylko żeby rozwijały się prawidłowo. Czy jest możliwe, żeby czuła
się dotknięta tym pominięciem na szkaplerzu? Niemożliwe. Tradycja ikonograficzna
przedstawia Maryję wskazującą na Chrystusa: „To jest droga, idźcie nią” (Iz 30,21; por. J 14,6). Taka
też jest Maryja w Ewangelii: w cieniu wydarzeń, choć przecież bez Niej nic by
nie było.
Nie zaczęłam nosić szkaplerza, bo ciągle jeszcze nie mogę
ogarnąć darów otrzymanych w momencie chrztu. A w domu uczyli mnie, żeby nie zagarniać
więcej niż potrzebuję. Ktoś powie: to inaczej niż Mała Teresa, która brała
wszystko. Nie będę polemizować ze Świętą. Po prostu – ja mam inaczej.
Więc kiedy znowu ktoś mnie zaczepia:
- A czy siostra należy do tej Rodziny? - (to znaczy Rodziny Szkaplerznej) ja uparcie trzymam się swojego:
- Tak, jestem ochrzczona.
I stąd mam pewność, że w razie czego mogę dać nura pod
fartuch Matki.
Nie wygoni.
Nie wygoni.
Siostro droga, ja tam nie wiem, czy Chrzest wystarczy, aby być "prawdziwym"... Przecież "mają go wszyscy" - to żaden rarytas. A to, czy tamto - to co innego. Jedni to mają, a inni nie. Byle kogo do tego kręgu można nie dopuścić i jest się wyjątkowym :-)
OdpowiedzUsuńChrzest to nie rarytas? Polemizowałabym.
UsuńKomentarz, na który Siostra odpowiedziała usunąłem tylko dlatego, aby uzupełnić...
OdpowiedzUsuńJa też :-)
OdpowiedzUsuń:-) teraz załapałam
UsuńAle muszę dopowiedzieć, że jeśli chodzi o ludzi, których tu cytowałam, to szanuję ich i absolutnie nigdy nie czułam się wykluczona z powodu swojej "inności". Tak gwoli jasności :)
OdpowiedzUsuń