Duch i stado bawołów

Gdy Ewangeliści pisali o zstąpieniu Ducha Świętego na Jezusa po chrzcie w Jordanie wszyscy użyli czasownika KATABAINO, oznaczającego ruch z góry na dół. Podmiotem tej czynności (oprócz człowieka, który chyba najczęściej skądś schodzi) bywa na przykład:
  • WODA w postaci rzeki, która spływa w dół swoim nurtem, lub deszczu, który pada, ewentualnie rosy pojawiającej się o poranku w nieco tajemniczy sposób;
  • OLIWA, co spływa po twarzy Bożego pomazańca (Ps 133, 2); 
  • OGIEŃ spadający z nieba, by strawić ofiarowane Bogu dary (2 Krn 7, 1); 
  • OBŁOK jako symbol tajemniczej obecności Boga, osiadający i okrywający przybytek;
  • MANNA pojawiająca się wraz z rosą (Lb 11, 9);
  • a spośród fauny: PTAK, gdy zniża lot zainteresowany tym, co widzi na ziemi (Rdz 15, 11)
  • oraz STADO BAWOŁÓW schodzące z pastwisk górskich w doliny (Iz 63, 14). 

O. Marko Rupnik żartował podczas jednej z sesji w CFD, że chyba nie trzeba tłumaczyć, dlaczego Ewangeliści dla zobrazowania prawdy teologicznej o namaszczeniu Chrystusa Duchem Świętym nie wybrali tego ostatniego przykładu. Wyobraźmy sobie stado bawołów zamiast gołębicy na ikonie Chrztu Pańskiego lub Zwiastowania.

Wyobraziłyśmy sobie.

Od tej pory nic już nie było takie samo.



Duch Święty u św. Jana nazywany jest po grecku PARAKLETOS. Ale nie tylko On. Pierwszym Parakletem jest Jezus:

"Jeśliby nawet ktoś zgrzeszył, mamy RZECZNIKA [tu jest użyte słowo "parakletos"] wobec Ojca - Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko nasze, lecz również za grzechy całego świata." (1 J 2, 1n)

To On obiecuje posłać nam jeszcze "innego Pocieszyciela" (J 14, 16), na zawsze. "Pocieszyciel" - to trochę mało powiedziane. Parakletos znaczy obrońca, adwokat. Ktoś, kto ma być u mojego boku na dobre i złe. Ktoś, na kim można polegać w największych opałach. Dlaczego potrzebujemy obrońcy? Bo mamy groźnego przeciwnika: Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć - mówi święty Piotr (1 P 5, 8). 

No dobrze, to teraz obejrzyjcie ten krótki amatorski filmik z safari i sami powiedzcie: czy bawoły naprawdę nie nadają się na symbol Ducha Świętego? Proszę bardzo: FILM O BAWOŁACH

.

Uwaga: Istnieje ryzyko, że nigdy już nie będziecie tacy sami. 

Uwaga druga: Wykraczamy poza klasyczną pneumatologię. Studenci teologii, nie powołujcie się na mnie na egzaminie.






Komentarze

  1. Film! Siostro, to już nie punk, ale jakiś hardcore przeokrutny! Nie dosyć, że cztery lwy, to jeszcze ten podstępny krokodyl! Muszę przyznać, że film robi ogromne wrażenie, i to stado bawołów wiedzione jakimś nieziemskich instynktem! Widać wyraźnie, że Moc była z nimi!

    "Od tej pory nic już nie będzie takie samo" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Tak, to mocny film. I ten zaskakujący zwrot akcji. W sumie: jak w życiu.

      Usuń
  2. Zobaczyłem film o bawołach powtórnie po 3-letniej przerwie, po czym nasunęły mi się następujące wnioski:

    1. Lew (drapieżnik) zwykle atakuje najsłabsze
    2. Istnieje konkurencja wśród drapieżników (patrz: krokodyl)
    3. Lwy tak łatwo nie rezygnują ze zdobyczy i nie pękają w obliczu zagrożenia
    4. Jeśli chodzi o stado bawołów, to widać wyraźnie, że w jedności siła
    5. Natomiast rozproszone osobniki zostają wydane na pastwę losu
    6. Istnieje mądrość w naturze, ów instynkt życia, inteligencja przetrwania ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny wniosek jaki mi się nasuwa, to że stwórczy Duch Boży przenika wszystko, jest obecny, zakorzeniony także w świecie natury, dlatego teologii umieszczającej Boga tylko w zaświatach nie rozumiem, a nawet się jej trochę boję. Tutaj Apostoł Paweł przychodzi mi nawet z odsieczą:

    "Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego." ( 1 Kor 2,10)

    Przypomniała mi się również (przed chwilą) piękna modlitwa św. Hildegardy z Bingen, którą znalazłem przed laty w tekście o. Wacława Hryniewicza wydrukowanym w Tygodniku Powszechnym, pozwolę sobie podzielić się nią, bo jest piękna i głęboko teologiczna:

    "O ogniu Ducha, Wspomożycielu, który jesteś życiem życia całego stworzenia. Święty jesteś Ty, który nadajesz życie kształtom. Święty jesteś Ty, który nakładasz balsam na szkodliwe złamania. Święty jesteś, który obwiązujesz ropiejące rany. O tchnienie świętości, o ogniu miłości. O łagodny smaku w sercach, deszczu w duszach, rozsiewający woń cnót. O czysta fontanno, w której widać jak Bóg gromadzi nieznanych i odnajduje zagubionych. O osłono życia, nadziejo zjednoczenia wszystkich ludzi, zacisze piękna – zbaw wszystko, co istnieje! Strzeż tych, których uwięził nieprzyjaciel; wyzwól tych, którzy są w więzach; tych, których pragnie zbawić boska moc. O najpewniejsza drogo, przechodząca przez wszystkie miejsca, na szczytach, w dolinach i w przepaściach, aby zbliżyć i zjednoczyć wszystko, co istnieje! Ty sprawiasz, że lecą chmury i unosi się powietrze, że kamienie pokrywają się wilgocią i wody stają się strumykami, a ziemia wydaje zieleniejące soki. To Ty również prowadzisz zawsze mądrych i napełniasz ich radością z natchnienia Twojej mądrości. Chwała więc Tobie, który sprawiasz, że rozbrzmiewają hymny pochwalne i który radujesz życie. Ufność i cześć, i moc Tobie, który przynosisz światło!"


    Ooo, a tu jest link do całego artykułu, oczywiście dla chętnych - gorąco polecam, sam też przeczytam po latach :) http://www.tygodnik.com.pl/numer/275820/hryniewicz.html

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz