Jak mnie kochasz?

J 21, 15-17
Po nocy ciężkiej pracy zjedli, jak należy, porządne śniadanie. Przejęci, onieśmieleni, „bo wiedzieli, że to jest Pan”. To On upiekł dla nich ryby na ognisku. Zmartwychwstały Pan. Nie śmieli zadawać Mu pytań.


nad Wisłą


Simon Jona 

Ojciec Szymona miał na imię Jona, w wersji spolszczonej – Jonasz. Tak jak ten prorok ze Starego Testamentu. Jakie jest przesłanie Księgi Jonasza? Takie, że Bóg jest o wiele bardziej cierpliwy i łagodny, niż byśmy oczekiwali. To właśnie On, Bóg ocalający skruszonego grzesznika, zaczyna teraz rozmowę z Piotrem.

Szymonie, synu Jony – to oficjalne, uroczyste rozpoczęcie rozmowy; Jezus zwraca się niejako imieniem i nazwiskiem do wybranego ucznia. To nie byle jaka wymiana zdań. To rozmowa zasadnicza.

Słowo hebrajskie jona znaczy gołąb. Jest to także termin miłosny, pełne czułości określenie najbliższej osoby (Pnp 2,14; 5,2; 6,9). Czy w takim znaczeniu mógł użyć tego słowa Jezus wobec twardego Piotra? Nie wiem. Ale skoro tematem tej rozmowy będzie miłość, a pytanie jest ponadczasowe... Jeśli Jezus zwraca się teraz do mnie...

Czy miłujesz mnie bardziej niż oni?

To pierwsze pytanie dotyka może największej słabości Szymona, jaką jest jego ambicja bycia najlepszym. Jan w swojej Ewangelii lojalnie przemilczał różne wpadki Piotra, które przekazali pozostali ewangeliści. Również tę pochopną obietnicę: „Choćby wszyscy zwątpili, ale ja nie” (Mk 14,29). Janowa Ewangelia powstała jako ostatnia, więc można ją czytać jako dopełnienie i pogłębienie tego, co chrześcijanie znali już z opowieści synoptyków: Mateusza, Marka i Łukasza. Może to pytanie Jezusa jest aluzją do tamtych przechwałek Piotra.

A może w tym pytaniu nie ma ironii? Może to prawda, którą Jezus mimo wszystko w Piotrze dostrzega? Przecież, gdy tego ranka uczniowie rozpoznali Jezusa, Piotr był jedynym, który rzucił się do wody i pierwszy wpław dopłynął do Niego, zanim pozostali dobili łódką ciągnąc złowione ryby. Serce Piotra naprawdę niepohamowanie wyrywa się do Jezusa.

I może tak to pytanie zrozumiał Piotr, skoro odpowiada: Tak, Panie, ...

...Ty wiesz, że Cię kocham.

Jezus pyta: agapas me? Piotr odpowiada: filo se. Wiele się słyszy o tej różnicy znaczeń między czasownikami agapao i filiadzo (lub fileo), którą nasi tłumacze oddali przez miłować i kochać. Być może lepiej ten dysonans wyrazi para słów: kochać i lubić. Wyobraźmy sobie, że ktoś pyta:
- Kochasz mnie?
I słyszy odpowiedź:
- Jasne, przecież wiesz, że cię lubię.

Ups. Odpowiedź z zupełnie innej półki niż pytanie. Więc Jezus pyta jeszcze raz, precyzyjnie:

Szymonie, synu Jony, czy miłujesz mnie?

Jakie jest znaczenie słowa agape w Nowym Testamencie, nie będę tłumaczyć, bo to znajdziecie w dowolnym komentarzu do Hymnu o miłości. Ja tymczasem penetruję Stary Testament, który dla chrześcijan pierwszego wieku był, jak wiadomo, jedynym Pismem Świętym.

W Septuagincie, greckiej wersji Starego Testamentu, słowa agape używa się chyba najczęściej na określenie miłości między kobietą i mężczyzną (Pnp 2,4-5). Tak nazwana została nieopanowana namiętność, którą jeden z synów Dawida odczuwał wobec swojej siostry (2 Sm 13,15), ale też wierna „młodzieńcza” miłość Izraela do Boga w czasie pobytu na pustyni (Jr 2,2).

Miłuje, agapao, Abraham swojego syna, Izaaka (Rdz 22,2), a z kolei Izaak - Ezawa (Rdz 25,28). Dawid nazywa tak zarówno swoją głęboką przyjaźń z Jonatanem, jak i relacje z kobietami (2 Sm 1,26). Wiadomo, co cenił bardziej. Zdarza się też, że ktoś miłuje pieniądze (Koh 5,9), albo... spanie (Prz 20,13).

Czytam sobie to wszystko i dochodzę do wniosku, że nie tylko w naszych czasach słowo "miłość" jest tak wieloznaczne. Wygląda na to, że było takie zawsze. Obiekt miłości może być różny. I sposób jej przeżywania też. A sama miłość to po prostu coś, co człowieka ogarnia całego. Co warunkuje jego wybory, kieruje postępowaniem.

Bóg wybiera tę najsilniejszą z ludzkich więzi dla zbudowania z nami relacji: Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości (Oz 11,4). W Księdze Jeremiasza agape oznacza Bożą miłość, która pozwala Izraelowi po upadku znów stanąć na nogi: Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego zachowałem dla ciebie łaskawość. Znowu cię zbuduję... (Jr 31,3-4)

Dobrze wiemy, o co naprawdę chodzi: Będziesz miłował (agapeseis) Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem (Mt 22,37, Pwt 6,5).
Zastanawiam się tylko, gdzie w tym przykazaniu należałoby postawić akcent. Bo co jest największym problemem:
- całkowitość zaangażowania,
- sama umiejętność kochania,
- czy może ukierunkowanie na Boga tej pasji, która w nas tak czy owak jest?

Takie moje pytania. A tymczasem pada odpowiedź Piotra:

Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham.

Słowo filia – tak jak zwykle je kojarzymy – oznacza przyjaźń (Syr 22,20). Ale dla starożytnych nie był to jedyny jego sens. Określali nim rozmaite relacje: od bliskości erotycznej (Prz 5,19; 7,18) po sojusz między narodami (2 Mch 4,11). Można też rozumieć je jako miłość w sensie dość ogólnym: życzliwość, dobroć (Prz 10,12; 15,17). Czasownik fileo pojawia się kilkakrotnie w opowiadaniu o Izaaku, gdy jest mowa o jego ulubionej potrawie (Rdz 27,4.9.14), ale oznacza też okazywanie miłości i czci przez pocałunek (Rdz 27,26.27; Est 4,17d).

Ewidentnie więź typu filia jest spokojniejsza, mniej wymagająca. Nie ma w niej tego pełnego pasji zaangażowania, co w agape. Wydaje się, że jednak Piotr nie dostrzega różnicy. A ja?

W końcu Jezus dociska:

Szymonie, synu Jony, czy kochasz mnie?

Tak sformułowane pytanie podważa dwie poprzednie odpowiedzi Piotra. To przykre.

Na początku Jezus pokazał Piotrowi, jak wysoko sam sobie stawia poprzeczkę: być lepszym niż inni. Ideał nie do osiągnięcia, utrzymujący człowieka w wiecznym niepokoju, czy przypadkiem ktoś gdzieś go nie wyprzedza. W drugim pytaniu chodzi o pragnienie Boga. Chce od nas głębokiego zaangażowania, oddania – do tego pomaga nam dojrzeć. Teraz w końcu dotyka aktualnego realnego stanu Piotra: „Zostawmy agape na boku, porozmawiajmy po prostu o naszej przyjaźni. Czy ty lubisz ze mną przebywać? Czy mogę rozmawiać z tobą twarzą w twarz, jak z Mojżeszem (Wj 33,11)? Czy zawalczymy ramię w ramię o wspólną sprawę (1 Mch 2,39)?”

Odpowiedź Piotra, minimalnie zmienia charakter. Już nie zaczyna się od „tak”, ale od wezwania: „Panie!”:

Panie, Ty wszystko wiesz, ...

Jezus od początku potrafił rozpoznać, „co było w człowieku” (J 2,25). Piotr dał Mu się poznać z różnych stron. Więc teraz do tej wiedzy Jezusa o sobie się odwołuje:

... Ty poznałeś, że cię kocham.

I tyle? Nie. Jeszcze każdy z tych etapów dialogu kończy się poleceniem, tym samym, choć różnie formułowanym: „Paś!” I to jest dla mnie dziś najciekawsze. Dopóki toczy się rozmowa, na każdym jej etapie, Jezus na nowo powierza Piotrowi misję. Być może z każdym kolejnym pytaniem Piotr lepiej ją rozumie. Być może każda dana odpowiedź bardziej go do przyjęcia zadania uzdalnia.

Jedno jest pewne: Piotr nie wymyślił sobie swojego powołania. On tylko dał się poznać Jezusowi. Tylko odważył się być blisko Niego, chociaż był „człowiekiem grzesznym” (Łk 5,8).

Reszty dokonał Pan.






Komentarze

  1. Dobre spojrzenie na postawę Piotra.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny komentarz. Poruszył mnie. Jest w nim mocniej położony nacisk na miłosierdzie Jezusa niż w większości komentarzy do tego fragmentu. Zazwyczaj podkreślana jest tylko małość Piotra i jego niewspółmierność do powierzonej misji, a choć to jest i tutaj, to jeszcze akcent położony na miłosierdzie i zrozumienie Jezusa wobec grzeszności Piotra zmienia wymowę tej rozmowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz. Cieszę się, że komuś się przydało to, co tu napisałam.

      Usuń

Prześlij komentarz