- Aniołowie to nie postacie humorystyczne - przypomniał ktoś ostatnio. - Aniołowie to potężne moce.
Prawda. Choć zdaję sobie sprawę, że niniejszym zdjęciem właśnie temu zaprzeczam. Ale w końcu czy życie nie oswaja nas co chwilę z różnymi paradoksami? Paradoksy to wręcz specjalność chrześcijaństwa. A może i ludzkości w ogóle.
Dziś, w liturgiczne wspomnienie Aniołów Stróżów, w Nieszporach pojawiło się coś o aniołach pokoju. A w mojej głowie wtedy natychmiast otworzył się się link do wiersza Jerzego Lieberta. Wiersza pełnego cudnie i głęboko prawdziwych paradoksów. Warto wsłuchać się w tę rozmowę anioła z człowiekiem:
Anioł Pokoju
— Z dłoni odbieram ci oręż.
— Więc na zawsze zostanę bezbronny?
— Oręż zawieszam na sercu.
— Serce małe, ciężar ogromny.
— Z trudu miłość się rodzi.
— W miłości początek wojny.
— Tej wojnie pokój przewodzi.
W niej zbrojnego zwycięża bezbronny.
— Za ręce mnie wiedziesz, dokąd?
W ciemnościach się mylę i gubię.
— Wytrzymaj poddany próbie.
— Tyle głosów przeze mnie biegnie,
Jak w gałęziach w piersiach wiatr dzwoni.
— Wytrzymaj, wicher ulegnie.
— Ale kto mnie przed myślą obroni,
W zawiei kto myślą wesprze?
— Anioł Ładu, anioł Harmonii.
— Skądżeś przyszedł? Pamiętam, żyłem
Pod dachem, co w słońcu się bielił,
Matka stała u mej pościeli,
A Najświętsze Dzieciątko się śmiało.
— Lecz spod dachu serce wyjrzało;
Nie odegna dziś matka lęku,
Inna bojaźń przyszła i trwoga,
Gdy Dzieciątko urosło w Boga.
— Co czynić? Wszystko za mało.
Dłoń Twoja jak prawo twarda.
— Niebo w słowie czekać kazało.
— Lecz dla słowa rośnie pogarda.
Ręce proszą o czyn dzisiejszy,
Ręce od słowa silniejsze.
— Ręce z serca podjęły siłę,
I dla słowa pogardy nie miej:
Słowa z serca i kłosy z ziemi,
Jednakowo Bogu są miłe.
— Więc kiedyż na świecie Bóg da mi
Przymierze ręki ze słowem?
— Kiedy słowo dotkniesz rękami.
— Czekałem od Ciebie pokoju.
— A jam cię napełnił szczękiem.
— Myślałem, że Twoje objęcia
Są jak mięta wonne i miękkie.
— A trawy zadały cięcia.
— Myślałem, że jak rzeki czyste,
Niezatrute potoki ojczyste,
Dasz mi wodę przaśną i słodką.
— A jam cię płomieniem dotknął.
— Myślałem, że jak ziemia ciepła,
Będziesz we mnie szedł o południach,
Moje rosy wypijesz zimne.
— Jam ci wtedy dał chłód jak studnia.
— O, czemu tak niepojętą
Sprawujesz nade mną władzę
I skrzydeł Twych dotyk bolesny?
— Bo cię kocham i do jutra prowadzę.
— Więc jest jutro i dzień przed nami,
Więc wyjdę z pustki i nocy?
— Dzień przed tobą jak próg drewniany.
— Więc ukochać jest w mojej mocy?
— Ukochałeś, bom ciebie zranił.
— Więc jest pokój i ład najwyższy?
— Jest Pokój i Ład niedoli.
— Więc ucisza się serce ludzkie?
— Tak, lecz serce do śmierci boli.
— Odpowiedz. — A jeśli zdradzisz?
— Odpowiadam. Niech Bóg prowadzi.
[Żródło: wolnelektury.pl]
.
.
.
Coś było.
Coś będzie.
.
.
Coś było.
Coś będzie.
Nasi Aniołowie niech nas prowadzą do tego jutra, o którym wiedzą więcej niż my, krótkowzroczni, niespokojni.
Nie opierajmy się.
zupełnie nieznany mi wiersz,przepiękny
OdpowiedzUsuńDla mnie oprócz tego jest zaskakujące, że takie rzeczy pisał tak młody człowiek. Liebert nie dożył przecież nawet trzydziestki.
Usuń