Tomasz zwany Bliźniakiem


Lubię Tomasza. Bo jest... jaki jest. Nie udaje kogoś, kim nie jest.

Najbardziej znana jego wypowiedź to właśnie ta umieszczona na łódzkim witrażu: Pan mój i Bóg mój. Wyznanie wiary wobec Zmartwychwstałego Pana i wobec wspólnoty uczniów, którym podobne doświadczenie dane było wcześniej. Jest swego rodzaju neofitą, trochę spóźniony, trochę odstający od "starych chrześcijan". Prostotą i świeżością swojego wyznania wzmacnia wiarę w każdym pokoleniu.



Jego imię pojawia się w Nowym Testamencie jedenaście razy. W tym cztery razy w „katalogu” apostołów: Mt 10, 2; Mk 3, 18; Łk 6, 15; Dz 1, 13, 12. Czasem w parze z Mateuszem (może razem byli posłani przez Jezusa do miasteczek Galilei), innym razem - z Filipem. W czterech scenach wspomina o nim Ewangelia św. Jana. Popatrzmy.

DROGA DO ŻYCIA

Po raz pierwszy Tomasz odzywa się w sytuacji, gdy Jezus decyduje się wybrać do Judei, by odwiedzić Martę i Marię oraz - czego jeszcze nikt się nie spodziewa - by wskrzesić Łazarza. Jezus dostał od sióstr wiadomość o chorobie Łazarza. Teraz, choć nie było posłańca, wie już o jego śmierci. Wtedy...

... powiedział do swoich uczniów: - Chodźmy znów do Judei!
Rzekli do Niego uczniowie: - Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz?
(...)
Na to Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów:
Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć. 

Nie wiadomo, jakim tonem Tomasz to powiedział. Niektórzy wyczuwają tu odwagę, a nawet pragnienie oddania życia za Jezusa. Inni słyszą zrezygnowane westchnienie. Jeszcze inni - sarkazm. Może specjalnie Jan nie napisał, co naprawdę brzmiało w jego głosie. Może dzięki temu częściej jesteśmy w stanie utożsamić się z Tomaszem. Niezależnie od uczuć, jakie akurat nam towarzyszą, możemy postanowić o pójściu za Jezusem, dokądkolwiek idzie.

DROGA DO OJCA

Podczas Ostatniej Wieczerzy, po umyciu nóg uczniom, po nakarmieniu ich chlebem, Jezus mówi o swoim odejściu do Ojca.

Odezwał się do Niego Tomasz: 

- Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?
Odpowiedział mu Jezus:
- Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

Jakie to szczere. I jakie podobne do naszego zagubienia, do którego jednak nieraz trudniej nam niż jemu się przyznać. Jesteśmy "starymi" chrześcijanami, wszystko już wiemy, jesteśmy pewni obranej drogi. A Tomasz jest z tych, co wolą dopytać: Którędy? Którędy, Panie? Którędy przez mgłę?

DROGA DO WIARY

Trzy dni później taka sytuacja. Uczniowie siedzą razem przejęci jeszcze śmiercią Jezusa i zdezorientowani doniesieniami kobiet o pustym grobie, o aniołach, a nawet o samym Jezusie - żywym. Wtedy On sam, Zmartwychwstały, pojawia się wśród nich. Jednak - co za pech - akurat nie wszyscy są w domu. Cały tydzień Tomasz słuchał opowieści o tym spotkaniu i czekał.

Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus.
Inni więc uczniowie mówili do niego: - Widzieliśmy Pana!

Ale on rzekł do nich: - Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę.


A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz [domu] i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: - Pokój wam!


Następnie rzekł do Tomasza: - Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!


Tomasz Mu odpowiedział: - Pan mój i Bóg mój!

Powiedział mu Jezus: - Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. 

Tak, na łódzkim wizerunku jak i na wielu innych Tomasz wkłada rękę do boku Jezusa, choć Jan pozostawił tu niedomówienie. Ważniejsze dla Ewangelisty było to, co Tomasz powiedział niż, co zrobił (lub nie). Wcześniej już ujawniło się jego pragnienie podążania za Jezusem krok w krok, aby zrozumieć Jego i siebie. Musi iść za Jezusem, żeby zrozumieć, po co za Nim idzie. Nie zadowalają go połowiczne rozwiązania, więc teraz, w kluczowym momencie, sądzi, że musi dotknąć Życia, by uwierzyć w Życie. A może wystarczy je zobaczyć. Może wystarczy otrzymać Jego pokój.

W momencie wyznania wiary Tomasz staje się apostołem. Tradycja i legendy mówią o jego szerokiej działalności misyjnej. Ale czy nie jest tak, że Tomasz ewangelizuje nas wciąż i wciąż tym jednym zdaniem? Gdy patrzy na Jezusa i uznaje w Nim swojego Pana, i dostrzega w Nim Żywego Boga. Kościół czytając to wyznanie, uczy, by je za Tomaszem (jak za panią matką pacierz) powtarzać. A powtarzając badać, czy już w sercu zapuściło korzenie.



W ŁODZI Z PIOTREM

Jest jeszcze jedna scena z udziałem Tomasza Apostoła. Tutaj wmieszany jest, no, może nie w tłum, ale w grupkę siedmiu uczniów:

Byli razem Szymon Piotr, Tomasz zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów.
Szymon Piotr powiedział do nich: - Idę łowić ryby.
Odpowiedzieli mu: - Idziemy i my z tobą...



Była to dobra decyzja. Może się wydawać, że rozsądniej byłoby rozpocząć polemikę z Piotrem, udowodnić, że jego pomysł jest bezsensowny. Poniekąd taki był. Nie po to przecież powołał go Jezus i nie po to Ojciec objawił mu tajemnice zbawienia (Mt 16, 17nn), żeby teraz wracał do swojego starego zajęcia. A jednak. Po kompletnie bezsensownej i bezowocnej nocy na jeziorze, nieoczekiwanie wszyscy, cała siódemka, spędzili poranek ze Zmartwychwstałym Panem. Czekał na nich na brzegu. Rozpalił ogień. Upiekł rybę. Zapytał o istotne rzeczy, dotknął serca. Posłał na nowo.

Warto było trzymać z Piotrem mimo wszystko.


PS
U ks. Jana Twardowskiego znajdujemy taki wierszyk:
"O Tomku"

Jak wyglądał Tomasz, kiedy nie wierzył,
że Pan Jezus wstał z grobu?
Siedział smutny
z brodą pokręconą,
z wychudzonym brzuchem,
z nerwowym paluchem,
z nosem spuszczonym,
zrozpaczony.


Wszystko pozapominał:
że Jezus przemienił kiedyś wodę w wino,
że z trędowatego zrobił gładkiego,
z głuchego - muzykalnego,
z kulawego - sportowca na całego.


Marudził, mądrzył się, wściekał,
na jedenastu narzekał.


A jak wyglądał, gdy zobaczył Jezusa:
oczy otworzył szeroko,
odetchnął z ulgą głęboko
i wołał na wszystkie strony:
Niech będzie pochwalony!


Przedtem zły i zawzięty,
teraz radosny i święty.
Przedtem się stale jeżył,
teraz - we wszystko uwierzył.

I bardziej serio:

"Wybaczyć"

Święty Tomaszu niewierny
ze mną było inaczej
On sam mnie dotknął
włożył dłonie w rany mego grzechu
bym uwierzył że grzeszę i jestem kochany
Bóg grzechu nie pomniejsza ale go wybaczy

za trudne
i po co tłumaczyć



Komentarze