Zaczęło się od tego zdjęcia ze złotymi trzewiczkami. Od chwili jego powstania trwa faza na baśnie: czytam, przeglądam i rozmyślam o zawartych w nich archetypach. Mam w pamięci ten baśniowy schemat, do którego odwołał się John Eldredge twierdząc, że jednym z głównych pragnień męskiej duszy jest uratowanie Pięknej. To jest jedna z ciekawszych myśli, jakie sprzedano nam w ostatnich latach. Piękną, naturalnie, należy uratować, a kto mógłby to zrobić lepiej niż dzielny i szlachetny wojownik. Tylko nie lubię, gdy archetyp staje się stereotypem.
Bo na przykład było tak:
Pewien królewicz podczas polowania w głębokim lesie natknął się na grotę. W grocie siedziała cudnej urody dziewczyna a wokół niej leżały sterty pokrzyw. Królewicz postanowił czym prędzej ją uratować i poślubić. Co z tego, że dziewczyna z płaczem wzbraniała się przed opuszczeniem jaskini? Co prawda facet był miły i w normalnych okolicznościach Eliza nie miałaby nic przeciwko kontynuowaniu tej obiecującej znajomości, ale, jasny gwint, nie w tej chwili. Eliza była królewną, której jedenastu braci zaklętych w dzikie łabędzie czekało aż siostra ich odczaruje. Miała „tylko” utkać jedenaście koszul – po jednej dla każdego – z pokrzyw rosnących akurat w tym dziwnym miejscu. Wymagało to sporo czasu i samozaparcia, ale zabrała się do roboty i dobrze jej szło. A ten tu nagle z ratowaniem wyskakuje i krzyżuje plany.
Nie piszę tego, żeby panom podcinać skrzydła i powstrzymywać przed realizacją szlachetnych ideałów. Nigdy w życiu. Naprawdę takich was kochamy. Chcę tylko zauważyć, że – oprócz tej odkrytej przez Eldredge’a – jest w baśniach jeszcze inna mądrość. Taka mianowicie, że niekiedy szlachetny młodzieniec nie może w pełni ujawnić swej dzielności, ponieważ z jakiegoś powodu zamieniony został w łabędzia, kłodę drzewa, czy inne dziwadło. Wtedy do akcji wkracza któraś z nas – siostra, przyjaciółka, narzeczona – bo tylko ona jedna potrafi mu przywrócić ludzki kształt. Ona wie o tym. Ta misja jest od zarania wpisana w jej kobiece serce. Nie lekceważmy tego.
Jedna z nas (jak przystało blondynce, miała na imię Jasna) obstalowała sobie raz u kowala żelazne trzewiki, bo wiedziała, że czeka ją naprawdę długa droga. Jakkolwiek irracjonalne może się to wydawać, w komplecie do butów zamówiła żelazny saganek. Nim doszła do celu, buty żelazne się rozpadły a garnek napełnił się po brzegi łzami. Bosa, obdarta, bez swoich cudnych warkoczy, lecz wciąż z gorącym sercem, stanęła w pałacu czarownicy i zaśpiewała miłosną piosenkę. Zły czar ustąpił, książę uwięziony w pniu drzewa stał się znowu człowiekiem i szczęśliwie razem wrócili do domu.
Inna dziewczyna, Gerda, zasuwała na bosaka na biegun północny, bo ruszając na ostatni etap drogi w pośpiechu nie zdążyła zabrać bucików. Ale nic to. Grunt że po wielu przygodach w końcu tam dotarła, by wylać swoje gorące łzy na pierś otumanionego zimnym pięknem Królowej Śniegu przyjaciela. Nie wiem, jak to się stało, ale łzy przeniknęły aż do jego serca skaleczonego odłamkiem lustra i uzdrowiły je. Słowo „wieczność” (lub według innej wersji „miłość”), którego samotny Kaj nie potrafił sklecić z lodowych puzzli, nagle ułożyło się samo. Chłopak stał się wolny.
Takich historii znajdziemy więcej, ale nie zatrzymujmy się w ich interpretacji na poziomie tylko damsko-męskich relacji. Zobaczmy, że tu toczy się prawdziwa walka między dobrem a złem. W tym kluczu odczytuję też film „Królewna Śnieżka i łowca”. Spodziewałam się klimatu Disneya i Narni, a tu tymczasem fantasy, mrok i spora dawka grozy. Takie filmy klasyfikuję jako „w sam raz na pierwszy tydzień rekolekcji ignacjańskich”, bo świetnie pokazują działanie zła, jego siłę i ograniczenie. Oraz przewagę, jaką – mimo pozorów kruchości – posiada dobro. Bo mocą Śnieżki, mocą, której nikt jej nie może pozbawić, jest właśnie jej dobre serce.
Dobroć, szlachetność serca to wspólna cecha baśniowych bohaterek. W tym tkwi ich siła. A to, że dobro jest silniejsze niż zło, to już nie żadna bajka, ale najprawdziwsza prawda. Genialnie streścił to Ryszard Krynicki:
Dobroć jest bezbronna
ale nie bezsilna.
Dobroci nie trzeba siły.
Dobroć sama jest siłą.
Dobroć nie musi zwyciężać:
dobroć jest
nieśmiertelna.
Jest nieśmiertelna. Niezwyciężona. Choć czasem trzeba czasu i wytrwałości, żeby to zwycięstwo zobaczyć, przeżyć. Czasem trzeba zedrzeć najmocniejsze buty idąc na kraniec ziemi. Ale jak mówi Joanna Kołaczkowska w skeczu o przyjmowaniu kwiatów: „Pamiętajmy, dziewczyny, musimy wytrzymać do końca.”
Niech więc nikt nie myśli sobie, że kiedy dziewczyna kupuje nowe buty, zaplata warkocze, albo nuci sentymentalną piosenkę, kieruje nią tylko i wyłącznie próżność. Skąd wiesz, co jest w jej sercu? Może ona właśnie szykuje się do walki? Może właśnie kogoś ratuje?
Z fazy na baśnie blisko do "Władcy Pierścieni" J.R.R.Tolkiena. Taka myśl, że Bóg lubi uzdalniać "hobbita" do wielkich rzeczy; że to prostaczkowie są najbardziej bohaterscy.
OdpowiedzUsuńPrzywodzi mi to na myśl takie objawienie św.F.Kowalskiej, w którym to ~ pytała się Jezusa o to dlaczego często ekstremalne cierpienia dotykają niewinnych. Jezus odpowiedział jej wtedy, że ~ to oni pozwalają Ziemi istnieć.
Altruizm, hmmm. Bardzo to szkopulaste - świetny temat do dyskusjii. Co wyznacza altruizm? Czy zwierzęta są zdolne do altruizmu? (polecam "Dlaczego w trawie piszczy" Simony Kossak; szczególnie w wersjii audycjii http://www.radio.bialystok.pl/news/index/k/183/n/58079/f/39622) Jak określić oraz jest różnica między altruizmem biologicznym (czyt. "altruizmem" wytworzonym na drodze ewolucji, będącym walorem na drodze do życia) a tym bardziej duchowym (czyt. altruizmem we właściwym tego słowa znaczeniu).
Dzięki za link do Simony Kossak! Właśnie niedawno dowiedziałam się o jej istnieniu, chętnie jej posłucham.
Usuń