Maria z Betanii

Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. 

Ta właśnie, kojarzysz? A, ta! To już wiem.

Ta charakterystyka jest kontrowersyjna, bo bibliści mówią, że po pierwsze porządna kobieta w tamtej kulturze nie odsłaniała włosów. Więc jeśli Maria z Betanii była porządna, a sądzimy, że była, to nie mogła włosami wycierać czegokolwiek. Po drugie nie dotykała nóg mężczyzny, który nie był jej mężem i to jeszcze publicznie. To byłoby nieprzyzwoite. A jednak Ewangelista właśnie tak przedstawia Marię, i to jeszcze zanim (w następnym rozdziale) opisze to wydarzenie szczegółowo. Znaczy, że adresaci Ewangelii Janowej właśnie z tym ją kojarzyli w pierwszej kolejności. Błąd?

No nie wiem. Ja tam nie lubię mówić, że w Ewangelii są błędy. Każda kultura ma swoje niuanse. Na przykład jest wielka różnica między powiedzeniem "tak mi dobrze" a "dobrze mi tak", prawda? Ale nie wyłapie jej, kto nie mówi tym językiem. Dlatego łatwiej mi przyjąć, że my dziś nie do końca rozumiemy ówczesne obyczaje, niż że Janowi pomyliły się kobiety: Maria z Betanii, którą dobrze znał, z jakąś lokalną grzesznicą, która zachowała się podobnie do niej (Łk 7, 36).

Próbuję sobie uporządkować obraz Marii. Mam z nią pewien problem. Wiąże się on z wałkowaną milion razy sceną (Łk 10, 38nn), gdzie Maria siedzi tylko i słucha Jezusa, więc Marta, jej siostra, zwraca się do Jezusa z prośbą o odesłanie Marii do kuchni. Jemu jednak wcale nie przeszkadza zastany podział obowiązków, więc odpowiada, co odpowiada. Maria nie mówi nic.

Powiedzcie szczerze: co o niej myślicie? Czy nie jest tak, że, no cóż, tolerujemy Marię a nawet mówimy o niej dobrze, skoro sam Pan Jezus dał nam taką nauczkę, ale po cichu przyznajemy rację budzącej szacunek Marcie? Gdyby Maria raz wreszcie wzięła się do roboty... Ale nie, następna wizyta, a ta znowu zamiast smażyć kotlety robi z domu perfumerię (J 12, 3).

Nie tak jest?



Czy Maria nic nie robi?

Chodzą za mną pewne słowa opisujące jej działania. Wymienię je, może kogoś to zainspiruje.

WYBRAŁA

Maria wybrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona. (Łk 10, 42)

Jak Lot, gdy musiał odłączyć się od swego wuja, Abrama, bo ich stada były już zbyt wielkie, by mogły się paść razem:

Lot, spojrzawszy przed siebie, spostrzegł, że cała okolica wokół doliny Jordanu aż do Soaru jest bardzo urodzajna, była ona bowiem jak ogród Pana (...). Lot wybrał sobie zatem całą tę dolinę Jordanu i wyruszył ku wschodowi. I tak rozłączyli się obaj. Abram pozostał w ziemi Kanaan, Lot zaś zamieszkał w owej okolicy... (Rdz 13, 10n)

To nie jest oczywiste, to jest wręcz bardzo nieoczywiste, że ktoś może sobie tak wybrać, jak Maria i Lot. Ziemia na ogół miała właściciela i można było w swoim czasie odziedziczyć to, co należało do przodków, ewentualnie podbić cudze tereny. Ale tak zwyczajnie wybrać sobie ziemię, która mi się bardziej podoba... Nie kojarzę, żeby ktoś jeszcze miał taką możliwość.

W Biblii zasadniczo Tym, który wybiera, jest Bóg. "Wybrani" - to jedno z określeń jego ludu: najpierw Izraela, potem Kościoła. Jezus, Wybrany i Umiłowany Syn Ojca, podkreśla, żeby nie było wątpliwości:

Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem... (J 15, 16)
To nie my wybieramy Jezusa. To nie my Go szukamy, ale On nas. To nie my pierwsi Nim się interesujemy. To On we wszystkim jest pierwszy.

A równocześnie Chrystus przynosi wolność, a więc możliwość wyboru. Z tym że nie chodzi o wybór między dobrem a złem. Tego uczeń Chrystusa nie bierze nawet pod uwagę. Chodzi zawsze o wybór między dobrem i innym dobrem albo między czymś dobrym i lepszym.

Maria wybrała i Jezus ocenił jej wybór jako dobry.

ZACHOWAŁA

Zachowała to na dzień mojego pogrzebu. (J 12, 7)
A może nawet ustrzegła. Jest tu bowiem użyte słowo, które opisuje na przykład pracę strażnika więziennego. Częściej używane jest w kontekście wiary. Strzeże się prawa Bożego, przestrzega przykazań, zachowuje naukę Jezusa. Jak skarb, z którego nie wolno nic utracić.

Co robi strażnik? Jest i czuwa. To całe jego zajęcie. Czy nie takie jest także zadanie chrześcijanina?

WYTARŁA WŁOSAMI

To znaczy, że musiała mieć włosy rozpuszczone, nie upięte, nie splecione. To znak żałoby, pokuty. Jest w Księdze Estery przejmująca scena, kiedy los całego narodu wisi na włosku. Właściwie wyrok jest już wydany. Estera przygotowuje się postem i modlitwą do decydującego momentu:

... królowa Estera zwróciła się do Pana, przejęta niebezpieczeństwem śmierci. Zdjęła swe szaty okazałe, przywdziała suknie smutku i żałoby i w miejsce wonnego pachnidła pokryła głowę swą popiołem i śmieciami, i ciało swoje poniżyła bardzo, a radosne ozdoby zastąpiła rozpuszczonymi włosami. I błagała Pana... (Est 4, 17b)
Scena modlitwy królowej Estery ma wiele wspólnego ze sceną uczty w Betanii. Niebezpieczeństwo śmierci. Kobieta. Wonności, których ona już nie potrzebuje. Rozpuszczone włosy. Jakaś niestosowność w wyglądzie i zachowaniu. Radykalna pokora. A na koniec - wielkie ocalenie.
.
.
.
Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: «Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród».

Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno.
(J 11, 49nn)

Maria swoim zachowaniem prorokuje, zwiastuje śmierć Jezusa. Z wyprzedzeniem przeżywa żałobę. Korzysta z ostatniej okazji, by okazać Mu miłość.

Jest początek Wielkiego Tygodnia.

Co ja robię?



Komentarze