Jasny Portret Twój


Okazało się, że uczniowie Alicji nigdy nie słyszeli o Całunie Turyńskim. Dlatego poprosiła mnie, żebym poszukała w necie jakiegoś odpowiedniego filmu, który przybliżyłby im temat. Była to ciekawa przeprawa. Dużo jest materiałów na ten temat, ale żaden nie prezentuje kompletnych danych. Miałam przez chwilę pomysł, żeby je zebrać i tu sobie uporządkować. Ale szybko zdałam sobie sprawę, że żeby pisać w sposób kompetentny o Całunie, trzeba mieć specjalistyczną wiedzę z różnych dziedzin, m.in. medycyny sądowej, chemii, botaniki, fotografii, i znać się co nieco na różnych rodzajach promieniowania. Poza tym zebrano te dane już w różnych miejscach, głównie na calun.org.

Dowiedziałam się przy okazji, że istnieje specjalny dział nauki, który nazywa się syndologią lub syndonologią. Nazwa pochodzi od greckiego słowa sindon, co znaczy kawał płótna. Syndolodzy to naukowcy, specjaliści z różnych dziedzin, badający Całun Turyński. Próbowali już trochę w dziewiętnastym wieku, ale na dobre badania nad Całunem rozpoczęto w 1978 roku. Wtedy to ekipa około czterdziestu badaczy, zwana w skrócie STURP, otrzymała bezpośredni dostęp do relikwii. Przez pięć dni i nocy badali jego właściwości chemiczne, fotografowali na różne sposoby, pobierali próbki, nad którymi mogli pracować także później. Chyba najważniejsze były te spostrzeżenia:

  • Pyłki roślin znalezione na płótnie w większości pochodzą z Palestyny, a samo płótno zostało utkane na Bliskim Wschodzie około I wieku. 
  • Czerwone plamy to ludzka krew grupy AB; co więcej od krwi oddzieliło się osocze, co wskazuje, że Człowiek z Całunu przed śmiercią znosił długotrwałe tortury. 
  • Obraz znajduje się tylko na samej powierzchni tkaniny, bardzo „płytko” i na pewno nie jest wykonany żadnym barwnikiem. Nie znaleziono wtedy odpowiedzi, jak mógł powstać ten obraz. Stwierdzono tylko brak jakichkolwiek dowodów fałszerstwa. Dziś mówi się, że musiał to być jakiś rodzaj promieniowania. Źródło tego promieniowania pochodziło z wnętrza „obiektu” odwzorowanego na płótnie.

Są to wyniki badań naukowych, nie pobożne przekonania katolików. Tymczasem przeglądam sobie na YT jeden i drugi film, gdzie chcący uchodzić za poważnych ludzie wygłaszają kosmicznie śmieszne teorie na temat pochodzenia Całunu, jak gdyby nigdy nie słyszeli o wynikach pracy naukowców. Można by wzruszyć ramionami i spuścić zasłonę milczenia na te żenujące wystąpienia, gdyby nie logo National Geographic w lewym górnym rogu ekranu, które sugeruje ambicje naukowe i edukacyjne owych produkcji. Tyle o tym, czego nie warto włączać, chyba że dla śmiechu. 

Natomiast najbardziej aktualne i zwięźle przytoczone dane na temat Całunu znajdziecie w filmiku z cyklu Enigma. Szerzej niektóre zagadnienia omówione zostały w prawie godzinnym filmie „Całun Turyński. Nowe odkrycia”. Nie wiedziałam, że wynik badania wieku całunu izotopem węgla C14 został już wyjaśniony. Jak wiadomo badanie z 1988 roku wykazało niezbicie, że materiał pochodzi z XIV wieku. Owszem, ale okazało się potem, że w miejscu, z którego pobrano próbkę do badań, całun został w mistrzowski sposób naprawiony tak, że gołym okiem nie widać ani śladu. Badany fragment nie był więc oryginalną częścią całunu. Film przedstawia między innymi, jak i kto to odkrył. Wreszcie godny uwagi jest dokumentalny film, w którym głos zabierają  specjaliści od fizyki kwantowej.

Ostatecznie na potrzeby zielonych w temacie gimnazjalistów wybrałam film sygnowany przez wspólnotę Chemin Neuf. Solidna porcja danych naukowych, osadzona jednak w kontekście wiary. W końcu to ma być przecież katecheza.

A skoro już doszliśmy do kontekstu wiary, to jest też do poczytania kilka dobrych artykułów, w których zestawiono opinie specjalistów od medycyny sądowej badających Całun Turyński z ewangelicznymi opisami męki Chrystusa Pana. Proponuję ten ze Stacja7 albo PCh24. Można sobie wziąć taki tekst na medytację. Na przykład w Wielki Piątek.




Całun fascynuje malarzy i fotografików. Najbardziej znaną "rekonstrukcją" twarzy Jezusa jest chyba ta z powyższego zdjęcia. Najnowsza to ta wykonana przez Raya Downinga z użyciem techniki 3D. W obu przypadkach twarz jest naprawdę piękna.

I tak dochodzę do punktu, w którym Całun Turyński przestaje być interesującym przedmiotem analizy, a zaczyna być wzruszającym wizerunkiem Umiłowanego.

Minęło już piętnaście lat od pewnego zimowego dnia, kiedy to swoim zwyczajem poszłam na spacer w nadwiślańskie chaszcze. W pewnym miejscu wiatr rozwiał resztki spalanych przez kogoś papierowych śmieci. Jeden z tych papierów leżał akurat na środku ścieżki. Przede mną. Zwykle nie schylam się, żeby zbierać śmiecie z drogi. Naprawdę nie. Tym razem zatrzymałam się i podniosłam papier. Odwróciłam. To była ta ulotka, którą widać na zdjęciu. Gapiłam się poruszona na ten obrazek i napis i myślałam: 
- Zdjęcie? Dałeś mi swoje zdjęcie? Czy to nie jest zbyt... banalne?


Nic, co zostało zrobione z miłości, nie jest nigdy banalne, biedna snobko.

Wtedy właśnie zaczęłam to rozumieć.





Komentarze

  1. Całun turyński to cud, dlatego uczonym nigdy nie uda się dowiedzieć w jaki sposób powstał.
    Bóg objawił prostaczce Annie Katarzynie Emmerich, w jaki sposób powstał Całun.
    http://apokalipsa2007.republika.pl/Naukowcy.htm

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz