Przypominam ten tekst sprzed czterech (już!?) lat, bo wraca w Kościele temat diakonatu kobiet. Poprzednia komisja watykańska nie zdołała dojść do porozumienia, więc Ojciec Święty powołał nową. Być może ta wypracuje wspólne stanowisko. A może nie. Robi się coraz ciekawiej. Komisja ds. studiów nad diakonatem kobiet ma spotkać się 13 września i obradować przez tydzień. (zob.: link do artykułu w "Niedzieli")
A poniżej moje przemyślenia z 21 września 2017 roku.
BYĆ NICZYM FEBE
W 2016 roku siostry zakonne zadały papieżowi Franciszkowi oficjalne pytanie o możliwość przywrócenia diakonatu kobiet w Kościele. Pytanie raczej bez sensu, bo przecież wystarczy poczytać Internet, żeby poznać wszystkie jedynie słuszne zdania w tej sprawie... Jednak Ojciec Święty uznał, że sprawę trzeba zbadać i zwyczajem papieskim powołał specjalną komisję. Póki co Komisja ds. Diakonatu Kobiet niczego nie ogłasza.
Sądzę, że tymczasem dobrze byłoby uporządkować pewne podstawowe dane, żeby ustalić, o czym właściwie mówimy i czego chcą te (na pewno amerykańskie) zakonnice.
Zacznijmy od samego początku.
1. Kapłan jest tylko jeden
„A gdybyś szukał kapłana, jest ponad niebiosami” – powiedział pewnego razu św. Augustyn, nawiasem mówiąc: biskup. A ja bardzo lubię to pogodne zdanie. Ale do rzeczy.
Istotą kapłaństwa jest składanie ofiary. Chrześcijaństwo tym się między innymi różni od innych religii, że ma tylko jedną, lecz doskonałą, czystą ofiarę: tę złożoną przez Jezusa na krzyżu, oraz tylko jednego kapłana: Jezusa Chrystusa. Tajemnicę i moc swojej zbawczej ofiary nasz Pan zawarł w sakramentach, które polecił sprawować Kościołowi w swoim imieniu.
Wypełnia to posłannictwo biskup, reprezentując Chrystusa wobec lokalnej Eklezji, Oblubienicy Pańskiej – no, w każdym razie tak to wygląda od strony mistycznej. Tam, gdzie biskup nie może, posyła prezbiterów, którzy za jego pośrednictwem otrzymali władzę sprawowania sakramentów.
Ponieważ biskupi i prezbiterzy składają ofiarę z Chleba i Wina (w imieniu Chrystusa, ale jednak składają), także ich zwyczajowo nazywa się kapłanami.
2. Kapłaństwo a święcenia
Kapłańskie zadania realizują zatem biskupi wraz z prezbiterami. Sakrament święceń ma jednak trzy stopnie: biskupstwo, prezbiterat oraz diakonat. W trakcie dziejów tych stopni zrobiło się więcej, aż siedem. Rozróżniano wówczas święcenia wyższe i niższe. Sobór Watykański II zrewidował tę kwestię i przywrócił sytuację z pierwszych wieków, gdy znano tylko trzy stopnie święceń.
Diakoni są także pomocnikami biskupa, lecz w innym zakresie niż prezbiterzy. Wyświęcani są dla głoszenia Ewangelii – współcześnie chyba to się najbardziej akcentuje. Jednak pierwszym powodem ustanowienia diakonów, jak pamiętacie, była konieczność zatroszczenia się o ubogich (Dz 6). Charyzmat głoszenia Słowa też był od początku związany z tym urzędem (zob. Dz 6,8-10 - głoszenie Szczepana; Dz 8 - działalność Filipa). A oprócz tego do zadań diakonów należało roznoszenie Komunii chorym wiernym oraz pomoc ubogim w imieniu lokalnego Kościoła. Pomoc ubogim to kwestia związana z finansami kościelnymi, dlatego często diakon był po prostu administratorem tegoż majątku.
3. Diakonat stały i przejściowy
Takie zaangażowanie diakonów w działalność wspólnot było możliwe, gdy diakonat nie był traktowany jako etap przejściowy w drodze do kapłaństwa, ale jako szczególne powołanie. Teraz powoli odżywa takie rozumienie, czego wyrazem jest przywrócenie diakonatu stałego. Warto wspomnieć, że ta możliwość dotyczy nie tylko mężczyzn żonatych, o czym najwięcej się mówi, ale i celibatariuszy. Jakiś czas temu pisałam o rozeznawaniu powołania w zakonach męskich: być bratem zakonnym czy księdzem? Ciekawe jak często bierze się pod uwagę trzecią możliwość: a może by tak zostać stałym diakonem?
Teoretycznie więc możemy spotkać trzy typy diakonów:
- "tymczasowy", przygotowujący się do święceń prezbiteratu;
- diakon stały, który zobowiązał się do życia w celibacie;
- diakon stały, który przyjął święcenia za zgodą żony.
4. Diakonat mężczyzn i diakonat kobiet
I tu dopiero możemy przejść do kwestii kobiecej. W starożytności (na Wschodzie dłużej) istnieli diakoni mężczyźni i diakoni kobiety. To nie ulega wątpliwości. Wątpliwości dotyczą tego, czy ich święcenia miały tę samą rangę. Istnieją argumenty za i przeciw. Ostatecznie chodzi o to, czy diakonisy należały do stanu duchownego, tego bastionu męskości, czy nie. Być może Komisja to rozstrzygnie.
Osobiście zastanawiam się, czy starożytni w ogóle zrozumieliby, w czym problem. Bo zwykle jest tak, że dopóki nie ma nadużyć, nie ma też potrzeby tak ścisłego precyzowania. Kobiety miały swoje zadania, ale przewodzili Kościołowi mężczyźni. Gdy czytam o tym, co robiły diakonisy, odnoszę wrażenie, że obowiązywała prosta zasada: szły tam, gdzie nie wypadało iść mężczyznom. Pełniły zatem posługę głównie wobec kobiet (Ale czy to jest dowód na to, że ich ranga była niższa? Mam wrażenie, że niektórzy tak właśnie myślą). Uczyły prawd wiary, przygotowywały do chrztu i asystowały przy jego sprawowaniu. Chrzest był udzielany przez zanurzenie, więc obecność mężczyzn przy katechumenkach musiała być ograniczona do minimum. Poza tym do rytu chrzcielnego należało namaszczenie świętym olejem różnych części ciała, nie tylko czoła. Tę część sakramentu wobec kobiet również sprawowały diakonisy. A w razie choroby nosiły kobietom Komunię świętą do domów, gdy wizyta diakona mężczyzny mogłaby być powodem zgorszenia.
W starożytności diakonisy były potrzebne w Kościele ze względów obyczajowych. Nie dla idei równości płci ani "geniuszu kobiety". Nie bądźmy naiwni, święcono je z bardzo praktycznych powodów.
Być może i dziś miałyby co robić, choć część ich zadań przejęli inni, a niektóre się zdezaktualizowały. Być może Duch Święty chce odnowić ten charyzmat w Kościele. Jestem tym zaintrygowana.
Ale w feministycznych bojach o odgrywanie czołowych ról w Kościele diakonisy są słabym argumentem.
A zaczęło się od Febe
Tekst o kobietach diakonach nie może obejść się bez wspomnienia tej najsłynniejszej, z Listu Pawła do Rzymian:
Polecam wam Febę, naszą siostrę, diakonisę Kościoła w Kenchrach.
Przyjmijcie ją w Panu tak, jak świętych winno się przyjmować.
Wesprzyjcie ją w każdej sprawie, w której pomocy waszej będzie potrzebowała.
I ona bowiem wspierała wielu, a także i mnie samego.
(Rz 16, 1-3)
Ładnie o niej pisze Paweł, docenia, troszczy się, lecz zwróćmy uwagę na ostatnie zdanie: "wspierała wielu, a także i mnie samego".
Przypominam nieśmiało, że słowo diakon znaczy sługa.
Dokształcałam się za pomocą:
- Katechizm Kościoła Katolickiego 1536-1600.
- Henryk Paprocki, Diakonisy (historia i współczesność), Elpis 4/6, 261-272.
- Marek Blaza, Kapłaństwo w Kościołach wschodnich, "Przegląd Powszechny" 2/930:1999, s.162-174.
- Marcin Bider, Początki instytucji diakonis w Kościele łacińskim w ujęciu historyczno-kanonicznym, Roczniki Nauk Prawnych, t. XXVI, nr 4 – 2016.
A także:
- www.diakonat.pl
- Alicja Baranowska, Zapomniane święcenia: diakonisy wczesnego Kościoła
Siostro,dobry tekst i ciekawie napisany, może warto opublikować dalej. Pozdrawiam miło.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Ale niezbyt się znam na promocji :)
Usuń