Jak być liderem. Lekcje Mojżesza

42 postoje : 11`Refidim

W Refidim dużo się działo, Księga Wyjścia opisuje pobyt w tym miejscu aż przez dwa rozdziały (Wj 17-18). Pisałam już o wyprowadzeniu wody ze skały. Przed nami bitwa z Amalekitami, a następnie wizyta teścia i rodzinny obiad...

Od pewnego czasu przyglądam się Mojżeszowi w tych sytuacjach i rzuca mi się w oczy jego styl sprawowania władzy. Jest dobrym przywódcą. To widać było już wcześniej choćby w tym, że ludzie nie obawiają się go krytykować. Teraz można dokonać jeszcze innych ciekawych obserwacji.

Jeśli ktoś myśli, że bycie liderem oznacza mówienie innym, co mają robić, to... owszem, ma trochę racji. Ale jeśli myśli, że to jest łatwe, to prawdopodobnie musi się jeszcze dużo nauczyć. Na przykład od Mojżesza.

Lekcja pierwsza: Jak wyznaczać zadania 

Wj 17, 7-16
Sytuacja kryzysowa: nadciągają Amalekici z pewnością nie w pokojowych zamiarach. Trzeba stawić im czoła w zbrojnej walce. Stawką jest życie i prawo do podążania dalej swoją drogą. Jozue jest w stanie poprowadzić lud do bitwy, choć brakuje mu jeszcze doświadczenia. Mojżesz mówi mu:

Wybierz sobie mężów i wyruszysz z nimi na walkę z Amalekitami.

Tylko tyle. Nie wnika w technikę i strategię walki. Pozostawia to kompetencjom i intuicji Jozuego. Jest to piękny przykład zarządzania niedyrektywnego. Dyrektywne polega na tym, że wydając polecenie przełożony wynacza również jeden określony sposób wykonania. Nie oczekuje od podwładnych nowych rozwiązań, tylko zastosowania się do schematu. Jednak kiedy człowiek nie może się wykazać kompetencją i kreatywnością, jego zaangażowanie w wykonanie zadania jest o wiele mniejsze niż mogłoby być. Mojżesz wie, że Jozue ma predyspozycje do bycia dowódcą wojskowym i właśnie teraz po raz pierwszy daje mu szansę złapać wiatr w żagle.

Jozue spełnił polecenie Mojżesza i wyruszył do walki z Amalekitami.


Lekcja druga: Jak dawać wsparcie

Co robi Mojżesz, gdy Jozue szykuje się do walki? Nie, nie idzie na kawę. Wspiera swoich w bitwie we właściwy sobie sposób: modlitwą. Obiecuje:

Ja jutro stanę na szczycie góry z laską Boga w ręku.

Nie zrzuca z siebie odpowiedzialności w tak poważnej sprawie. A zarazem nie odgrywa superbohatera, bez którego nic by się udało. Przeciwnie. Chyba nawet w tym, do czego się zobowiązał, nie czuje się wystarczająco mocny, skoro zabiera z sobą na górę jeszcze dwóch starszych panów. W bitwie Jozuemu pewnie by się nie przydali. W walce toczonej przez Mojżesza okazali się bezcennymi towarzyszami.

Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony.

Ta scena jest pierwowzorem i zapowiedzią walki z szatanem, jaką stoczył Chrystus podczas godzin konania na krzyżu. Zwycięskiej walki naszego Pana, "gdy wyciągnął swoje ręce na krzyżu, aby śmierć pokonać i objawić moc zmartwychwstania".

Nie wiem, jak wy, ale ja zawsze byłam skłonna zwycięstwo nad Amalekitami przypisywać Mojżeszowi. Pewnie przez to skojarzenie (słuszne) nowotestamentalne. Rola jego modlitwy jest ogromna, aż może przesłaniać wysiłki walczących. Ale nie autorowi biblijnemu.

I tak zdołał Jozue pokonać Amalekitów i ich lud ostrzem miecza.

Przyznanie lauru zwycięstwa Jozuemu, który faktycznie dowodził w bitwie, niczego nie ujmuje Mojżeszowi. No przecież. Jest w tym coś z ewangelicznej zasady o służebnej roli przełożeństwa. Mojżesz pomaga Jozuemu wykonać zadanie nie po to, żeby samemu zebrać pochwały, ale żeby skuteczniej osiągnąć cel: wygrać bitwę i uratować swoich ludzi.

Lekcja trzecia: Jak się cieszyć

Wj 18, 1-12
Przyznaję: ten punkt wyodrębniłam głównie po to, by przytoczyć jedną z moich ulubionych scenek rodzajowych Starego Testamentu:

Wyszedł Mojżesz naprzeciw teścia, oddał mu pokłon i ucałował go. Potem wypytywali się wzajemnie o powodzenie i udali się do obozu.

Widzimy tu Mojżesza takim, jaki jest prywatnie. Mojżesza świętującego ze swoimi bliskimi z powodu wspaniałych wydarzeń, których był uczestnikiem. Nie narzeka na trudy, nie skarży się na niewdzięczność ludu, choć przecież nieraz dostał w kość. Jest to może dla niego moment podsumowania: musi przyznać, że od chwili wyjścia z Egiptu Bóg nie zawiódł ani razu. Okazał się wiernym w każdych okolicznościach. Jest się z czego cieszyć. Jest się czym pochwalić.

Lekcja czwarta: Jak dzielić się władzą

Wj 18, 13-27
Właściwie można by rozpisać jeszcze jedną lekcję: jak korzystać z dobrej rady. Prawdopodobnie teść jest dla Mojżesza autorytetem nie od dziś. Ten człowiek, głowa rodziny, przygarnął go, gdy ten niespodziewanie stał się samotnym banitą na pustyni. Teraz teść widząc dzień pracy Mojżesza jako głowy narodu wybranego radzi mu:

... wyszukaj sobie z całego ludu dzielnych, bojących się Boga i nieprzekupnych mężów, którzy się brzydzą niesprawiedliwym zyskiem, i ustanów ich przełożonymi...

To inna sytuacja niż w przypadku oddania dowodzenia Jozuemu. Jozue miał lepsze niż Mojżesz predyspozycje do poprowadzenia bitwy. Tu chodzi o coś, w czym rzeczywiście Mojżesz jest najlepszy: rozsądzanie sporów między ludźmi. Jetro uświadamia mu, że mimo wszystko nie jest jedynym człowiekiem, który jest w stanie to robić. Trzeba się tylko rozejrzeć. Nie obawiać się podzielić władzę pomiędzy ludzi odpowiedzialnych. A samemu przyłożyć się do systematycznego "szkolenia":

Pouczaj lud dokładnie o przepisach i prawach, i pouczaj go o drodze, jaką winien chodzić, i o uczynkach, jakie winien spełniać.

Im więcej mądrości przekażesz ludziom, tym mniej głupich sporów będziesz musiał rozstrzygać.

Lekcja piąta: Jak się modlić

Zwycięstwo nad Amalekitami zostało uwieńczone budową ołtarza pod nazwą "Pan jest moim sztandarem!" W spotkaniu z Jetrą centralnym wydarzeniem jest złożenie ofiar na chwałę Pana. Mojżesz jest człowiekiem modlitwy i to jest istotne dla jego stylu sprawowania władzy.

O modlitwie Mojżesza można by rzecz jasna mówić bardzo wiele. Tu chcę zwrócić uwagę na jedną tylko jej cechę: modlitwa Mojżesza nie jest nigdy oderwana od rzeczywistości. I to jest w niej dobre. Bo Bóg nie jest oderwany od rzeczywistości.
.
.
.

Dziękuję za uwagę. Zajęcia praktyczne proszę zorganizować sobie we własnym zakresie.



15 marca 2017
Muszę wyjaśnić, że ani w tworzeniu treści ani w tytule nie sugerowałam się audiobookiem Fabiana Błaszkiewicza, bo nie wiedziałam o jego istnieniu. Chyba że podświadomie jakoś?


Komentarze

  1. No cóż, masz łaskę wyłuskiwania konkretów pomocnych na dziś! Świetny tekst! Zaproponuję generalnej, by na spotkanie przełożonych Cię zaprosiła... albo lepiej prześlę im linka, niech się zmierzą medytując.
    Dobrej niedzieli! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej! Żadnych spotkań przełożonych! :)
    Medytowanie - jak najbardziej, proszę bardzo. :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz