Nikodem - nauczyciel, który dziwi się i nie rozumie


Dokładnie naprzeciwko witraża z Samarytanką, o którym kiedyś pisałam, jest w katedrze łódzkiej witraż przedstawiający Jezusa podczas rozmowy z Nikodemem. Nikodem to ten człowiek, który przyszedł do Jezusa nocą. Z tego jest znany. Kiedy ewangelista wspomina go w dalszym ciągu opowieści, przypomina ten fakt, jako charakterystyczny, jako coś z czym z pewnością uczniowie tego człowieka skojarzą, jeśli samo imię by im nie wystarczyło (J 7, 50; 19, 39).

Nocna rozmowa Jezusa z Nikodemem opisana jest w J 3, 1-21.



NOC

Nikodem rozmawiał z Jezusem nocą. Tu mogłoby pojawić się rozważanie o tym, czy to dobrze o nim świadczy, czy też nie. Zostawmy sądzenie komu innemu. Spróbujmy zrozumieć człowieka. Noc, kiedy świat się wycisza i jego problemy znikają na parę godzin, jest w naturalny sposób najlepszą porą do rozmyślania, medytowania i snucia refleksji nad Bożą mądrością zawartą w Prawie, czy to w pojedynkę czy też w dialogu. To dobry moment na głębszą rozmowę z mądrym człowiekiem.

Z drugiej strony... rzeczywiście Jezus jest już trochę kontrowersyjny. Dopiero co zrobił awanturę w świątyni (J 2, 13-22), zadarł z religijnymi autorytetami. Pozycja Nikodema sprawia, że jego kroki łatwo mogą się stać sprawą publiczną, więc dyskrecja, jaką zapewnia noc, może nie jest bez znaczenia.

I wreszcie trzeci aspekt: Janowa symbolika. Jezus powie o sobie: „jestem światłością świata” (J 9, 5). Tam gdzie tej światłości brakuje, panuje duchowa ciemność. I rzeczywiście: wsłuchując się w rozmowę Nikodema z Jezusem można odnieść wrażenie, że noc dobrze obrazuje jego duchową sytuację. Zaznaczam: duchową, nie moralną. To typ człowieka, który poszukuje światła, zwraca się ku światłu, jednak sam jeszcze nie został prześwietlony. Jeszcze nie widzi dobrze, choć próbuje otwierać oczy.

DOSTOJNIK

Przestrzeganie Prawa jest dla niego ważne i, jak sądzę, łatwe. Nie zostaje się chyba faryzeuszem, gdy ma się trudności z wewnętrzną dyscypliną. Zapewne otrzymał też solidne wykształcenie w Prawie. Żyje w środowisku duchowo i intelektualnie ambitnym. Posiadanie religijnego autorytetu połączone z wysoką pozycją społeczną wywołują w nim poczucie odpowiedzialności.

Kiedy przychodzi do Jezusa, jest świadom swojego statusu. Jego słowa: „Rabbi, wiemy że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel” stanowią duży ukłon wobec wiejskiego kaznodziei. Społecznie stoi przecież wyżej i z tej pozycji może stać się protektorem dla syna cieśli. Przyszedł tu naprawdę z dobrą intencją.

SYN CIEŚLI

A co na to Jezus? Chwilę wcześniej jest powiedziane, że „nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku”, bo sam wiedział, co każdy w sobie nosi (J 2, 25). Tu pokazuje dobitnie, że nie potrzebuje też wsparcia od nikogo. Nie chce i nie zamierza podpierać się żadnym autorytetem oprócz własnego. Każdą wypowiedź skierowaną do Nikodema zaczyna od mocnego: „amen, amen, powiadam ci”, co tłumaczone jest przez „zaprawdę, zaprawdę”, a oznacza nic innego jak tylko to, że powaga tej wypowiedzi wynika z niepodważalnej pozycji Przemawiającego.

O CZYM ROZMAWIALI

Jezus mówi o podstawowym warunku, jaki trzeba spełnić, by zobaczyć królestwo Boże. Przypuszczam, że uprzedza pytanie gościa. Znając jego serce, ignoruje wstępne uprzejmości i od razu przechodzi do sedna, do tego, co być może nurtowało Nikodema: jak właściwie będzie wyglądać obiecane królestwo Boże? Czy sprawdzą się wizje proroków o przeobfitej uczcie i pokoju między dzikimi zwierzętami? Jaki będzie świat, gdy zakróluje Mesjasz?

„Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci:
jeśli ktoś nie narodzi się powtórnie,
nie może ujrzeć królestwa Bożego” – mówi Jezus.

Właściwe wyobrażenie o tych sprawach można mieć dopiero za sprawą owych narodzin „powtórnych” lub, inaczej mówiąc, narodzin „z góry”, bo na dwa sposoby można przetłumaczyć użyte tu greckie słowo. Czym są te narodziny, precyzuje Jezus w drugiej „rundzie”:

„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci:
jeśli ktoś nie narodzi się z wody i z Ducha,
nie może wejść do Królestwa Bożego”.

Woda i Duch wskazują na chrzest, który nie jest tylko obmyciem, ale wejściem w nową rzeczywistość. Otwarciem oczu na świat Boga. Dzięki Duchowi Świętemu, który jest Duchem Ojca i Duchem Chrystusa, zaczynamy uczestniczyć w życiu Ojca i Syna. Przez jedność i miłość Bóg zamieszkuje w nas a my w Nim. Lecz dla Nikodema to wciąż zbyt rozległy horyzont. Zbyt trudny do ogarnięcia. Trzecie wyjaśnienie może coś  w końcu wytłumaczy.

SPRAWY ZIEMSKIE I NIEBIESKIE

J 3, 11-13:
”Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci,
że to mówimy, co wiemy,
i o tym świadczymy, cośmy widzieli,
a świadectwa naszego nie przyjmujecie.
Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie,
to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich?
I nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił - Syna Człowieczego.”

Zasadniczy trud, jaki musi wykonać Nikodem i każdy z nas, to podnieść wzrok ku niebu. Oderwać się od przyziemnej logiki i zmysłowego sposobu rozumienia. Czy to możliwe? To konieczne. Chodzi o pewną przenikliwość spojrzenia, o umiejętność dostrzeżenia głębszego sensu pod prostymi znakami. Jak to, że opowieść o wężu miedzianym (Lb 21, 4-9) nie jest tylko starą historią mniej lub bardziej obrośniętą legendą. To starodawny symbol tego, jak Bóg chce zbawiać swoich ukochanych, niecierpliwych synów.

WYWYŻSZONY ZBAWIA

J 3, 14-18:
„A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni,
tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego,
aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.
Tak bowiem Bóg umiłował świat,
że Syna swego Jednorodzonego dał,
aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.
Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił,
ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu;
a kto nie wierzy, już został potępiony,
bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.”

Jak wtedy na pustyni, kto nie chciał spojrzeć na węża, ginął, tak teraz, kto nie wpatruje się w Syna Bożego, gubi się i potyka w ciemności. W Jego świetle można się poczuć zawstydzonym, dlatego nie każdy chętnie idzie w Jego kierunku. Lecz wówczas nie doświadczy się też wolności, jaka płynie z prawdy, ani miłości, jaką jest On sam. Bóg pragnie każdego z nas mieć blisko siebie, ale człowiek może wybrać inaczej.

ŚWIATŁO WYDAJE SĄD

J 3, 19-21:
„A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat,
lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło:
bo złe były ich uczynki.
Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości,
nienawidzi światła i nie zbliża się do światła,
aby nie potępiono jego uczynków.
Kto spełnia wymagania prawdy,
zbliża się do światła,
aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.”



Jeśli te wszystkie słowa miały objaśnić, o co chodzi w chrzcie, to o co właściwie?

Jest w nim dotknięcie czegoś ostatecznego, jest jakiś wybór fundamentalny między światłem i ciemnością, między miłością Ojca a przywiązaniem do własnego lifestyle'u. Jest spojrzeniem w górę, na Ukrzyżowanego, by nasiąknąć Jego życiem jak deszczem. Jest przyjęciem Jego Ducha, by móc Jezusa nazywać Panem, a Ojca - Abba. Jest w chrzcie coś z narodzin, coś z wynurzenia się w światło. Coś z pierwszego oddechu, bo pneuma, duch, znaczy też "oddech". To objaśnianie przez analogie i metafory, ale takim językiem mówi Pismo. "Nie dziw się" - upomina Jezus.

Nikodem chyba nie odszedł zasmucony. Myślę, że zaczął to wszytko, stare i nowe, powoli sobie składać. Widzieć i rozważać w nowym świetle. Nauczyciel Izraela stał się uczniem Ewangelii i, sądząc po jego późniejszym zachowaniu, zaczął rozumieć więcej niż inni.



Jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha. Katedra Łódź. Nikodem.




Jan Twardowski
Przez pamięć Nikodema

Przez pamięć tak długo nienawróconego
Nikodema wychodzącego jak rak wieczorem
ratuj
trzymających się oburącz trzeźwej rozpaczy
egoistów albo inaczej litujących się nad samym sobą
pytających - czy to prawda że piękne kobiety wymyślili tylko mężczyźni
umierających niedbale
dostrzegających łatwiej głupstwo niż nikczemność
skrupulatów którzy tak dokładnie sprawdzają czas że nie wiedzą która godzina
odchodzących od pacierza na co dzień



Komentarze

  1. Eh. Ostatnio byliśmy z żoną w Łodzi, do katedry nie dotarliśmy. Jakoś zapomniałem że siostra opisuje właśnie te z Łodzi... :(

    OdpowiedzUsuń
  2. O, to szkoda. Katedrę warto zobaczyć nie tylko dla tych witraży. Cała jest ładna.

    OdpowiedzUsuń
  3. „Tylko ci, którzy posiadają w sobie nowe życie, mogą być narzędziem jego przekazywania innym." ~ ks. Franciszek Blachnicki

    Cytat ten przyszedł mi do głowy, po przeczytaniu powyższego tekstu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam (y ?) z niecierpliwością na nowy wpis o witrażach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, dziękuję za zachętę... za dużo wątków zaczęłam... :)

      Usuń

Prześlij komentarz