Napisałam razem z Ewą artykuł na Deon.pl o ludziach, z jakimi pracujemy. No i poszło. Co prawda wycięli mi z tekstu mniej więcej co drugie zdanie, przez co logika i styl gdzieś się ulotniły... Więc w sumie nie polecam, ale gdyby ktoś z Was miał ochotę mimo wszystko zajrzeć, to tu jest link:
O tych, którzy wracają do Kościoła
Powiem Wam, że wydarzenie publikacji na tak dużym portalu okazało się dla mnie emocjonalnie podobne do występu przed dużą grupą. A może i trudniejsze, bo nie mogę zobaczyć twarzy odbiorców. Ech. Jak myślicie, czy życie bez niektórych uczuć byłoby lżejsze?
******
Dopowiedzenie:
Nie lubię uzupełniać posta po kilku dniach, ale chyba muszę się wytłumaczyć. Nie chciałam dramatyzować, więc wybaczcie, jeśli tak to zabrzmiało. Dziękuję za troskę. Owszem, cieszę się, że mój tekst został opublikowany na Deonie. Dlatego się Wam nim chwalę. Nie mam żalu, że został przeredagowany. Po prostu brzmi jakoś nie "po mojemu" i chciałam Was o tym uprzedzić. Publikacja była dla mnie źródłem dużego stresu (podobnie zresztą jak początki tego bloga) i może dlatego wyraziłam się niejasno. Myśli zawarte w artykule są nadal moje i s. Ewy. Bardzo dziękuję wszystkim za uwagę. :)
Zmierzch grudniowy. Seminarium duchowne w Łodzi. |
Mnie się podoba.
OdpowiedzUsuńChoć rozumiem ból, że wycięli...
Dziękuję. Potrzebowałam tego :)
UsuńMoże nie że aż ból, ale miejscami nie poznaję tekstu, więc trochę mi nieswojo.
Przeczytałem :) dzięki za link
OdpowiedzUsuń