Słuchajcie, jest taka sprawa, że właśnie zakochałam się w łódzkiej Palmiarni. W sensie że ona jest obiektem, nie tłem. Miłość ta jest niczym z "Małego księcia", bo jak dotąd to jedyna palmiarnia, jaką widziałam, i jestem przekonana, że na świecie nie może być piękniejszej. Bądźcie mili i nie wyprowadzajcie mnie na razie z błędu.
Część hodowanych tu roślin jest mocno wiekowa, bo pochodzą jeszcze z pałaców łódzkich fabrykantów, czyli żyją sobie w tym mieście już od dziewiętnastego wieku. Fajne z nich staruszki. Oprócz tego złote rybki pływają, storczyki zwieszają się malowniczo, bluszcze wytrwale pną. Pomyślałam, że zdrowo jak w saunie, tylko zapach lepszy, ale w saunie też nigdy nie byłam, więc nie wiem. Tutaj pachną kwiatki, zaskoczyło mnie to.
A na zewnątrz zwykły marzec. Czasem ciepło, czasem śnieg.
Zrobiłam dla Was trochę zdjęć.
Śliczne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńI węży nie ma.
Przyjedź kiedyś do Poznania :).
Nie ma węży, jest bezpiecznie :)
UsuńKiedyś w Poznaniu spędziłam jeden dzień na zwiedzaniu, raczej w obszarze Starówki. Bardzo przyjemne miasto. Pewnie jeszcze się wybiorę. :)
jak mi się podoba...
OdpowiedzUsuńTeraz są nie najlepsze czasy na podróże, ale kiedyś zapraszam.
Usuń