Dawca Życia

Były rekolekcje lectio divina. Nie teraz. Ponad pół roku temu. 

Jestem materiałem dość opornym, jeśli chodzi o wchodzenie w różne metody medytacji, więc i tym razem było ciężko. Przez pierwsze dwie doby próbowałam zrozumieć rekolekcjonistę. Codziennie skupialiśmy się na jednym rozdziale Dziejów Apostolskich: pierwszego dnia – Dz 1, drugiego – Dz 2, potem kolejne. I tak przez pięć dni. 

Teoretycznie system jest dość prosty. Cztery etapy według starej kartuskiej metody: 
 - Lectio (czytanie); 
 - Meditatio (rozmyślanie); 
 - Oratio (modlitwa); 
 - Contemplatio (kontemplowanie, delektowanie się :). 
Etapy rozłożone są na cały dzień. Do każdego etapu rekolekcjonista wygłasza wprowadzenie. Niby proste jak barszcz, ale jakoś nie dla mnie.

Pod koniec drugiego dnia zrezygnowałam z prób zrozumienia wprowadzeń i zrobiłam małe podsumowanie. Co usłyszałam w ciągu tych godzin spędzonych z Pismem? Po pierwszym dniu zostało we mnie słowo „krew”. Po drugim dniu zapamiętałam słowo... „krew”. Potem przyszedł trzeci dzień z trzecim rozdziałem Dziejów Apostolskich. Wtedy usłyszałam słowa Piotra: „Zabiliście Dawcę życia”. 

To właściwie wszystko, co się wtedy wydarzyło...


Chociaż chciałam pójść dalej – przecież dobrze wiem, że Piotr od razu dodaje: „ale Bóg wskrzesił Go z martwych” – nic z tego. Musiałam zostać z tym: „zabiliście Dawcę życia”. Rzeczywiście są we mnie niesamowite tendencje destrukcyjne, antyżyciowe. Tendencje tak stare, że wydaje się jakby należały do struktury mojej osobowości. Coś jak w jednej piosence Lady Pank: "tak to długo trwa, że nikt nigdy nie znał ciebie innej".
To prawda. Musiałam to przyznać. 
Musiałam się do tego ustosunkować. 
To wymagało czasu. 

Aż w końcu teraz, w 3. Niedzielę Wielkanocy, to słowo wróciło w pierwszym czytaniu. Ale tym razem nie skończyło się na nim. W Ewangelii zabity Dawca Życia przychodzi i mówi: Pokój wam. 
Nareszcie. 

Nie, nie przeżyłam tego jakoś szczególnie emocjonalnie. Jednak jestem przekonana, że dziś mówi to do mnie. Tym bardziej, że w ostatnich dniach pojawiła się we mnie tęsknota za kerygmatem. No to Pan przychodzi i właśnie osobiście ogłasza mi kerygmat: zabiłaś mnie, ale Ja żyję. Żyję i przynoszę ci pokój. 

Taka jest Prawda.

A rekolekcje i tak polecam. Zawsze warto dać szansę Słowu. 

Komentarze